Reprezentacja Polski koszykarzy w 1/8 finału mistrzostw Europy zmierzyła się w niedzielę w Rydze z Bośnią i Hercegowiną. Stawką był drugi z rzędu awans do ćwierćfinału. Polacy zaczęli ten mecz fatalnie, ale potem ruszyli w pościg. I dopięli swego! Wygrali z drużyną z Bałkanów 80:72. We wtorek w ćwierćfinale zmierzą się z Turkami.
Spodziewamy się twardej, fizycznej walki. Rywale mają w składzie wysokich, mocnych graczy. Nie możemy się poddawać, każdy w drużynie wie, czego się po nich spodziewać. Musimy być szczególnie zdeterminowani w defensywie. Ich kluczowi gracze to zespołowo grający środkowy Nurkic i świetny strzelec Roberson, największe zagrożenie czeka nas z jego strony - mówił przed meczem najlepszy strzelec Polaków Jordan Loyd.
Polacy ten mecz zaczęli jednak fatalnie, przegrywając I kwartę 14:23. Potem ruszyli jednak w dramatyczny pościg.
Drugą kwartę rozpoczął Jordan Loyd od rzutu za trzy punkty, ale rywale odpowiadali tym samym. W połowie Bośnia wygrywała cały czas, mając 10 pkt przewagi (31:21). Wymiana "ciosów" za trzy punkty spowodowała, że po akcjach Ponitki i Loyda Polska przegrywała w 18. minucie tylko 33:34. Do przerwy z wysokiej przewagi Bośniaków z pierwszej części meczu pozostały cztery punkty (40:44).
Druga część to mozolne niwelowania straty przez Biało-Czerwonych, lepsza defensywa i niesamowita waleczność Ponitki, Sokołowskiego, Olejniczaka, Pluty i Loyda. To po rzutach wolnych naturalizowanego Amerykanina było 44:46, ale rywale znowu odskoczyli na (47:53) po akcjach Nurkica.
Do pierwszego remisu 56:56 w 28. minucie doprowadził Balcerowski, dobijając rzut kapitana Ponitki, który wcześniej trafił zza linii 6,75 m. Po "trójce" Pluty z rogu boiska po wypracowanej akcji Polska uzyskała pierwszą przewagę w meczu 62:59 na 20 sekund przed końcem trzeciej kwarty.
W ostatniej części Polacy grali konsekwentnie, ale mieli też szczęście. W 34. minucie, przy przyprowadzeniu 70:66, urazu w niegroźnej sytuacji doznał rozgrywający Bośni Roberson, który w pierwszej połowie uzyskał 16 pkt, mając stuprocentową skuteczność rzutów za trzy (4 z 4), a z gry aż 7 z 7. Trzymając się za udo pokuśtykał wokół boiska, usiadł na ławce rezerwowych i na parkiet już nie powrócił.
Pod koszem walkę z Nurkicem prowadzili Balcerowski i jego zmiennik Olejniczak, który potrafił lepiej ograniczyć poczynania lidera rywali. To po bloku Olejniczaka i trzech rzutach wolnych Loyda Polacy uzyskali najwyższe prowadzenie w spotkaniu 76:68 w 36. minucie.
Na 130 sekund przed końcem meczu przewaga zespołu trenera Milicica stopniała jednak do czterech punktów (76:72).
Wtedy jednak w kluczowej akcji Amar Gegic spudłował zza linii 6,75 m, a Balcerowski, bijący się o zbiórkę, został sfaulowany przez Nurkica, który popełnił czwarty faul. Choć wcześniej środkowy pudłował wolne, tym razem pewnie wykorzystał obydwa rzuty i Polska wygrywała 78:72. Nieustępliwość Biało-Czerwonych w obronie, akcje Pluty, blok Ponitki na Amarze Alibegovicu i przechwyt Loyda "nakręciły" drużynę i nie pozwoliły na stratę koncentracji.
Sukces przypieczętował naturalizowany Amerykanin, a Żołnierewicz przytomnie zebrał dwie piłki po dystansowych próbach rzutów Bośniaków.
Ostatecznie Polacy wygrali z Bośniakami 80:72. Drugi z rzędu ćwierćfinał stał się faktem.
Kapitan Mateusz Ponitka zdobył 19 pkt i miał 11 zbiórek. Spędził na parkiecie 35 minut (więcej tylko Michał Sokołowski 37 i pół), miał także trzy przechwyty, dwie asysty, cztery straty. Jordan Loyd zdobył 28 punktów, co oznacza, że w czwartym spotkaniu Eurobasketu uzyskał ponad 25 pkt.
Ponitka podkreśla w rozmowie z reporterem RMF FM, że najważniejszym momentem tego spotkania była końcówka 3. kwarty. To już był ten moment, że wiadomo było, że możemy przełamać. I że będziemy się bić do końca - powiedział kapitan.


