4,5 miliona złotych - to koszty zeszłotygodniowego strajku w Przewozach Regionalnych. W ubiegłą środę na tory nie wyjechało prawie 2,5 tysiąca pociągów tej spółki. Wielkość strat może się jednak jeszcze zmienić.

Dopiero we wrześniu okaże się, jak wysokie są straty związane ze zwrotami dla pasażerów, którzy mają bilety miesięczne, a także dla spółek, które honorowały bilety Przewozów Regionalnych. Przewoźnik zaliczył też do tych 4,5 miliona ewentualne roszczenia marszałków województw.

W umowach, które mamy z urzędami Marszałkowskimi, są takie zapisy, które mówią o karach za niewykonanie usługi. W związku z tym marszałkowie mają prawo domagać się pieniędzy, wynikających z tych umów - tłumaczy Piotr Olszewski z Przewozów Regionalnych.

Jak dotąd takie roszczenia nie trafiły do spółki. Ale jak dodaje Olszewski, gdyby wszyscy marszałkowie skorzystali z tej możliwości, spółka musiałaby zapłacić 2 miliony złotych.

Największe straty spowodował natomiast brak wpływów z biletów za dzień, gdy pociągi nie wyjechały na tory. Co ciekawe - jeśli chodzi o bilety zwrócone spółce - Przewozy zapłaciły za to jedynie 3 tysiące złotych.

Wczoraj związkowcy z Przewozów Regionalnych porozumieli się z zarządem spółki. Dzięki temu nie będzie zapowiadanego na piątek i sobotę strajku.