Częste zmiany rozkładu jazdy paraliżują system zarządzania ruchem kolejowym - uważają eksperci. PKP Polskie Linie Kolejowe prowadzą obecnie tak dużo remontów, że sposób organizacji ruchu na danym odcinku może się zmieniać nawet kilka razy w tygodniu. Według informacji reportera RMF FM, rozkład jazdy pociągów, które zderzyły się koło Szczekocin, zmienił się na dwa dni przed katastrofą.

Prezes PKP PLK tłumaczy że dyżurni są na bieżąco informowani o wszystkich zmianach. Jeszcze jakiś czas temu informacje trafiały do nich w postaci papierowych dokumentów, ale teraz mamy już elektroniczny system - twierdzi Zbigniew Szafrański. O północy zmienia się rozkład jazdy, dyżurny ruchu przychodząc na służbę ma na terminalu aktualny rozkład na dany dzień - tłumaczy.

Nie wiadomo jednak, czy ten system działał poprawnie. Z ustaleń reportera RMF FM Pawła Świądra wynika, że rozkład pociągów, które się zderzyły, zmienił się 1 marca. Od tego dnia oba wyruszają w trasę wcześniej - jeden o 6, a drugi o 15 minut.

Ekspert kolejowy Jakub Majewski twierdzi, że nawał inwestycji powoduje szereg zmian, które destabilizują sposób sterowania ruchem. Nie ma typowych zachowań, wszystko jest niestabilne. Łatwiej jest o błąd człowieka, łatwiej jest również o błąd sprzętu - mówi.

Urząd Transportu Kolejowego zupełnie niewydolny

Urząd Transportu Kolejowego, który ma dbać o bezpieczeństwo na torach, jest niewydolny, niedofinansowany, a na dodatek źle zorganizowany. To opinia ekspertów o instytucji, która powinna dbać o prawa pasażerów oraz kontrolować, czy przewoźnicy i zarządca infrastruktury przestrzegają przepisów.

Powinien to być bezstronny urząd, który sprawnie rozstrzyga spory między przewoźnikami a zarządcą infrastruktury. Jak ma to robić, gdy i grupa PKP, i sam urząd znajdują się w strukturach tego samego ministerstwa - pyta Jakub Majewski. W interesie ministra infrastruktury nigdy nie będzie zbyt silny Urząd Transportu Kolejowego, bo mogłoby się okazać, że on na przykład skarci grupę PKP za to, że nadużywa swojej pozycji monopolistycznej - dodaje.

Poza tym budżet UTK, w porównaniu do innych regulatorów - na przykład Urzędu Komunikacji Elektronicznej czy Urzędu Regulacji Energetyki, jest mizerny. Tam te budżety mają na poziomie 50-80 milionów, a Urząd Transportu Kolejowego raptem 18 - mówi Majewski.

Prośby posłów o zwiększenie liczby etatów czy budżetu UTK wysłane do premiera pozostały bez odpowiedzi. Od kilkunastu dni urząd nie ma nawet swojego szefa.