​Były reprezentant Polski Piotr Mowlik uważa, że wtorkowy mecz Francji z Belgią piłkarskich mistrzostw świata jest przedwczesnym finałem. Stawia jednak na awans Francuzów i wygraną Anglików nad Chorwatami w drugim półfinale.

Patrząc na to, co prezentują oba zespoły, spotkanie Francji z Belgami jest dla mnie przedwczesnym finałem. Już przed mundialem solidnie prezentowały się w sparingach, zaliczyły naprawdę mało wpadek. Oba zespoły nie były budowane też wyłącznie na ten turniej. Jeśli spojrzymy na średnią wieku, to w obu ekipach jest sporo młodych zawodników, którzy powinni pojawić się na kolejnych mistrzostwach. Francja i Belgia to bardzo perspektywiczne drużyny - powiedział PAP znakomity przed laty bramkarz.

Jego zdaniem, trudno jednoznacznie wskazać faworyta, bo obie reprezentacje mają atuty w każdych formacjach.

Ofensywa tu i tu jest bardzo mocna. Może zaważyć gra bramkarzy, Belg Thibaut Courtois to jeden z najlepszych golkiperów na świecie, ale wszystkim zdarzają się mniejsze lub większe błędy. Defensywa też może być tu języczkiem u wagi. Minimalnie większe szansę daję Francuzom, którzy potrafią wyprowadzać fantastyczne kontry. W świetnej formie jest Kylian Mbappe, który wcześniej był dobrze znanym piłkarzem, bo nie przechodził do Paris Saint Germain "za złotówki", ale na mundialu ten jego talent eksplodował. Na pewno przyćmił Paula Pogbę - podkreślił uczestnik mundialu w Hiszpanii (1982).

W drugiej parze Mowlik stawia na Anglików; jego zdaniem Chorwaci mogą czuć się zmęczeni, bowiem do kolejnych rund awans uzyskiwali dopiero po serii rzutów karnych.

Anglicy, podobnie jak Belgowie i Francuzi, też odmłodzili skład. Nie mają wielkich nazwisk, ale siłą jest zespół. Nawet, jeśli Harry Kane nie strzela, to wygrywają. Stałe fragmenty są ich mocno stroną, przy rzutach wolnych czy rożnych angielscy stoperzy potrafią zrobić sporo zamieszania. Z kolei Chorwatom te dogrywki plus karne i dodatkowe emocje mogą dać się we znaki - stwierdził były bramkarz m.in. Lecha Poznań i Legii Warszawa.

Mowlik przyznał, że taki wyjątkowy skład półfinalistów, w którym nie ma Niemców, Brazylii, Argentyny czy Hiszpanii ma swój urok.

Te mistrzostwa pokazały, jak ważna jest drużyna, a nie indywidualności. Wystarczy spojrzeć na Argentynę, gdzie grał tylko Leo Messi. Poza tym dla mnie nie jest to żadna niespodzianka, bo na mundial zakwalifikowali się w ostatniej chwili, a przed turniejem nie prezentowali się zbyt dobrze. Z drugiej strony mamy Rosję, gdzie trudno znaleźć jakieś gwiazdy, ale pokazali jak ważna jest zespołowość. Cieszę się, że w końcu inne reprezentacje zabłysnęły. Miło obserwowało się też zespoły z Afryki, czy Azji, które wprawdzie odpadły w fazie grupowej, ale pozostawiły dużo lepsze wrażenie niż Polacy - podsumował 21-krotny reprezentant kraju.

(ph)