Ekspedycja archeologiczna, badająca miejsce katastrofy prezydenckiego tupolewa, odnalazła podczas prac kości oraz elementy samolotu - poinformował w Smoleńsku Tomasz Mackiewicz z polskiej prokuratury wojskowej. Biegli ocenią, czy znalezione części tkanki kostnej to szczątki ofiar katastrofy.
Teraz fragmenty tkanki kostnej - jak wyjaśnił w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą rzecznik wojskowej prokuratury Zbigniew Rzepa - zbadają rosyjscy biegli. Ocenią ją pod kątem, czy są to kości ludzkie czy też innego pochodzenia. Jeśli okaże się ludzkie, zostaną przekazane do Moskwy.
Nasi śledczy i archeolodzy, zgodnie z ustaleniami, biorą jedynie udział w ponownych oględzinach miejsca katastrofy. To, co odnajdą, przekazują Rosjanom, czyli gospodarzom postępowania.
W Moskwie - jak dodaje Zbigniew Rzepa - zostaną przeprowadzone badania DNA, które pozwolą zidentyfikować znalezione szczątki. Wszelkie dokumenty z tych oględzin oraz identyfikacji mają potem trafić do Polski w ramach realizacji naszego majowego wniosku do rosyjskiej prokuratury o pomoc prawną.
Ale - jak dodał Tomasz Mackiewicz z polskiej prokuratury wojskowej - na miejscu archeolodzy odnaleźli także kilka tysięcy fragmentów elementów konstrukcyjnych samolotu, jego wyposażenia i rzeczy osobistych ofiar. Na razie nie wiadomo, czy będą one miały znaczenie dla śledczych wyjaśniających przyczynę katastrofy.
Nasi eksperci opracowali tak zwaną siatkę geodezyjną terenu katastrofy. Wydzielili sektory, które teraz są przeszukiwane.
Formalnie polscy specjaliści pracują jako eksperci rosyjskiej prokuratury i o każdym ich kroku decydują rosyjscy śledczy. Polacy mają zakaz udzielania informacji o postępach prac. Nieoficjalnie polscy archeolodzy przyznawali niedawno, że tak bardzo ograniczono zakres prac, że trudno oczekiwać spektakularnych efektów.