Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęły wczoraj dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Rosjan. Chodzi o okradanie zwłok ofiar katastrofy w Smoleńsku. Chodzi o złotą obrączkę wiceministra kultury Tomasza Merty i złoty sygnet autora Pomnika Ofiar Katynia w Chicago Wojciecha Seweryna.

W zawiadomieniu, do którego dotarły "Wiadomości" TVP1, czytamy, że na zrobionych jeszcze w Rosji zdjęciach zwłok Tomasza Merty, ma on obrączkę na palcu. Jednak "odbierając rzeczy osobiste w Centrum Szkolenia Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim żona zmarłego nie otrzymała obrączki. Również późniejsze pytania, kierowane do żołnierzy Żandarmerii Wojskowej oraz późniejsza wizyta w Mińsku Mazowieckim w dniu 8 września 2010 r. wykluczyły, aby Żandarmeria Wojskowa dysponowała zaginionym przedmiotem". Podobnie wygląda sprawa z sygnetem Seweryna.

Złożone wczoraj zawiadomienie to już kolejny ujawniony przypadek okradania ofiar katastrofy Tu-154M. Wcześniej głośna była sprawa kart Andrzeja Przewoźnika. Do przestępstwa przyznało się już czterech rosyjskich żołnierzy, którzy mieli zabezpieczać miejsce tragedii.

Do dziś nie wiadomo natomiast, co stało się ze szwajcarskim zegarkiem i spinkami do mankietów prezesa NBP Sławomira Skrzypka czy też z zegarkiem szefa BBN Aleksandra Szczygły. Te kolejne złożone zawiadomienia i kolejne okradzione ofiary ukazują wyraźnie, że była w Smoleńsku "zorganizowana" akcja okradania zwłok. Miało to charakter wręcz masowy - mówi w rozmowie z "Wiadomościami" pełnomocnik rodzin ofiar mec. Bartosz Kownacki.

Na decyzję o wszczęciu lub odmowie śledztwa prokuratura ma teraz miesiąc.