Dokumenty dotyczące katastrofy 10 kwietnia, które ma przywieźć z Moskwy szef MSWiA, w żaden sposób nie popchną do przodu prokuratorskiego śledztwa prowadzonego w naszym kraju. Nasi prokuratorzy wciąż będą bowiem czekać na materiały, o które już kilka tygodni temu zwrócili się do rosyjskich śledczych, a których jeszcze nie otrzymali.
To kuriozalna sytuacja, bo może się okazać, że w Polsce są dokumenty, z których śledczy nie mogą od razu skorzystać - na przykład stenogramy rozmów z kokpitu tupolewa, o które już dawno wnioskowała nasza prokuratura. Trzeba jednak pamiętać, że Jerzy Miller przywiezie do kraju materiały cywilnej komisji badającej przyczyny katastrofy, a nie materiały śledztwa prokuratorskiego. Na etapie, gdy komisja wciąż pracuje, te dokumenty nie są jeszcze dowodami dla prokuratury.
Nasi prokuratorzy wciąż czekają na pierwsze tysiąc stron akt z Moskwy. Zapewniają, że dokumenty są już przygotowane do wysłania, ale te zapewnienia słyszymy od kilkunastu dni. Realizacja naszych wniosków o pomoc prawną ciągnie się wyjątkowo długo. Co więcej, wśród pierwszych dokumentów, które mają trafić do Warszawy, nie ma stenogramów rozmów z kabiny pilotów. Może się więc okazać, że wojskowa prokuratura będzie na nie czekać jeszcze tygodniami czy miesiącami. A nie jest wykluczone, że wtedy będą już nawet opublikowane, co zapowiada rząd.
Do Moskwy na polecenie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i zaproszenie Rosjan udaje się również naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski. Poinformował on dzisiaj, że we wtorek prokuratura wyda komunikat w sprawie ewentualnego ujawnienia stenogramów rozmów w kokpicie Tu-154.
Według rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk. Zbigniewa Rzepy, komunikat będzie dotyczył kwestii przekazania stronie polskiej przez rosyjską prokuraturę zapisów z rejestratorów samolotu. Prokuratura może się także odnieść do ewentualnego ujawnienia stenogramów, ale - jak zaznaczył płk Rzepa - samo ujawnienie leży w gestii komisji, którą kieruje szef MSWiA Jerzy Miller.
