10 kwietnia 2010 roku o godz. 10.56 czasu moskiewskiego (8.56 czasu polskiego) samolot Tu-154 rozbił się, podchodząc do lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Na pokładzie maszyny znajdowało się 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką i wielu wysokich rangą przedstawicieli państwowych. Nikt nie przeżył katastrofy.

7 lipca
Stowarzyszenie Katyń 2010 przedstawiło angielskie tłumaczenie polskich uwag do raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego MAK. Apeluje też o pomoc w utworzeniu międzynarodowej komisji do spraw wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
21 lipca
29 lipca - i tak powiadomiłem też ministra Millera - niezależnie od stopnia zaawansowania tłumaczenia, ja uznaję za dzień prezentacji raportu - oświadczył na konferencji prasowej Donald Tusk. Dodał, że jeśli tłumaczenie dokumentu na rosyjski i angielski nie będzie do tego czasu gotowe, to opublikowane zostaną "kluczowe fragmenty raportu w tłumaczeniu".
22 lipca
Żandarmeria Wojskowa zwraca rzeczy osobiste ofiar katastrofy smoleńskiej ich krewnym. Jak ustalili reporterzy śledczy RMF FM Roman Osica i Marek Balawajder, przedmioty - składowane w firmie utylizacyjnej w Rzeszowie - zostały oczyszczone i są wydawane zainteresowanym rodzinom. Wcześniej zostały skatalogowane, opisane i sfotografowane.
26 lipca
Do prokuratury wojskowej dotarły nowe dane na temat parametrów lotu Tu-154 z 10 kwietnia Analiza rejestratora nie wykazała by system był niesprawny.
28 lipca
"Przyczyną katastrofy smoleńskiej były dwa wielkie wstrząsy, a nie uderzenie o brzozę" - powiedział Antoni Macierewicz. Poseł PiS powołał się na analizę pracującego w USA eksperta prof. Kazimierza Nowaczyka. Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych płk. Edmund Klich ocenił, że hipoteza o "dwóch wstrząsach" jest nieprawdopodobna.
29 lipca
Polska komisja wyjaśniająca okoliczności katastrofy smoleńskiej opublikowała swój raport.
29 lipca
Zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg - to według raportu komisji Millera przyczyny katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia zginęło 96 osób.
29 lipca
Donald Tusk przyjął rezygnację szefa MON Bogdana Klicha. Dymisja to konsekwencja opublikowania raportu komisji Jerzego Millera. Na stanowisko ministra obrony premier zaproponował Tomasza Siemoniaka, obecnego wiceministra MSWiA.
2 sierpnia
MAK odpowiada na raport komisji Millera. "Nie zobaczyliśmy nic nowego w stosunku do naszego raportu końcowego. Wady na lotnisku były również tam opisane" - poinformował szef komitetu technicznego MAK Aleksiej Morozow. Jego zdaniem, "obecność w kokpicie gen. Błasika mogła wywierać nacisk na pilotów". Nie było natomiast nacisku na kontrolerów lotu. MAK, wbrew polskiemu raportowi, utrzymuje, że piloci próbowali lądować.
3 sierpnia
Komisja Techniczna Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) zakończyła badanie katastrofy samolotu Tu-154M. "Raport końcowy stał się prawnie zamknięty po jego opublikowaniu wraz z uwagami strony polskiej jako jego integralną częścią" - podał MAK.
22 sierpnia
Prokuratura wojskowa postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków dla dwóch dowódców 36. pułku odpowiedzialnych za organizację lotu 10 kwietnia do Smoleńska. Jak poinformował na konferencji prasowej kapitan Marcin Maksjan, obaj nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.
29 sierpnia
Na cmentarzu na krakowskich Bielanach ekshumowano Zbigniewa Wassermanna - ustalili reporterzy śledczy RMF FM. To efekt opinii zespołu biegłych z Wrocławia, którzy przygotowali ją na wniosek wojskowej prokuratury. Powodem ekshumacji są olbrzymie rozbieżności pomiędzy dokumentacją medyczną posła zebraną w polskich szpitalach a sekcją zwłok zrobioną przez Rosjan po wypadku Tu-154. "Nie wierzę, że Rosjanie przeprowadzili rzetelną sekcję zwłok mojego ojca" - mówiła dziennikarzom RMF FM Małgorzata Wassermann.