Donald Tusk przyjął rezygnację szefa MON Bogdana Klicha. Dymisja to konsekwencja opublikowania raportu komisji Jerzego Millera. Na stanowisko ministra obrony premier zaproponował Tomasza Siemoniaka, obecnego wiceministra MSWiA.

44-letni Tomasz Siemoniak, którego premier zarekomenduje na nowego szefa MON, to jeden z najbliższych współpracowników marszałka Sejmu. Nawet po dymisji Grzegorza Schetyny z MSWiA, gdzie był jego zastępcą, bardzo często gości w jego gabinecie.

Szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski zostaje na stanowisku, bo jego działania - jak podkreślał Donald Tusk - nie miały wpływu na katastrofę. Żadne z działań ministra Arabskiego nie zostały zakwalifikowane jako przyczyna mająca związek z katastrofą smoleńską - mówił premier.

Nie odniósł się do tego, że Tomasz Arabski nie stosował niektórych wymogów instrukcji HEAD wydanej przez Ministra Obrony Narodowej, o czym jasno mówi raport Millera. Na pytanie o łamanie prawa przez Arabskiego, Donald Tusk odpowiedział, że dziennikarze mają zbyt emocjonalny stosunek do tej kwestii.

"Klich nie jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską"

Premier podkreślił, że przyjęcie przez niego dymisji szefa MON Bogdana Klicha nie oznacza, że to on ponosi odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Nie powiedziałem i nigdy nie powiem, że minister Klich jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską. Powiedziałem coś dokładnie odwrotnego - zaznaczył szef rządu.

Tusk tłumaczył, że minister Klich złożył dymisję, ponieważ uważa, że jego dalsza obecność w MON byłaby obciążeniem we wdrażaniu rekomendacji, które znalazły się w raporcie komisji Millera. Jak zaznaczył, ponieważ za kadencji Klicha nie udało się wdrożyć wielu ze środków naprawczych, jakie między innymi rekomendowano po katastrofie CASY, uznał on, że nie będzie dzisiaj najwłaściwszy w roli tego, który będzie wdrażał kolejny program naprawczy.

Tusk pytany, kto w takim razie jest winny katastrofy smoleńskiej, powiedział, że nie chce wchodzić w rolę prokuratora. Uważam za rzecz niewłaściwą, aby ktokolwiek z was na tej sali, dopowiadał, tylko dlatego, że niektórzy oczekują scen ekspresyjnych i krwistych dzisiaj, żebyśmy dopowiadali słowa do raportu komisji. Raport komisji jest w tej sprawie wystarczająco jasny i jednoznaczny - powiedział.

"Wykluczono zamach i działanie osób trzecich"

Premier powiedział, że wyraża najwyższe uznanie dla pracy członków komisji badającej katastrofę smoleńską. Pracowali pod wielką presją emocji publicznych, wymiaru międzynarodowego, a także pod narastającą presją czasu - zaznaczył. Dodał, że komisja Jerzego Millera zakończyła swoją pracę, ale - jak zastrzegł - pozostaje w gotowości, gdyby pojawiły się jakieś nowe fakty. "Na razie nic nie wskazuje na to, żeby takie nowe fakty miały się pojawić" - zaznaczył.

Szef rządu powiedział też, że podstawowym efektem prac komisji szefa MSWiA Jerzego Millera było określenie bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej, a przede wszystkim wykluczenie zamachu oraz nacisków na pilotów.

Wykluczono zatem celowe działanie osób trzecich lub instytucji trzecich, wykluczono zamach, a z drugiej strony wykluczono także naciski, których efektem miała być próba lądowania bez zgody pilotów czy wbrew ich woli - powiedział premier.

Dzięki pracom komisji, zdaniem szefa rządu, można jednoznacznie wykluczyć te skrajne interpretacje, jakie pojawiały się w obiegu publicznym w ostatnich kilkunastu miesiącach.

"W naszym raporcie jest to, czego nie było w raporcie MAK"

Premier Donald Tusk zaznaczył, że w raporcie z prac polskiej komisji jest to, czego zabrakło w raporcie MAK, czyli wskazanie na błędy i niedociągnięcia w przygotowaniu lotniska w Smoleńsku i działaniach kontrolerów. Ustalenia komisji być może nie znajdą entuzjastów tez radykalnych, spiskowych, o politycznym nastawieniu - powiedział premier podczas konferencji prasowej.

Nie ma więc zamachu, natomiast jest to, czego w raporcie MAK-u zabrakło. A więc jest także wskazanie na błędy i niedociągnięcia, jeśli chodzi o przygotowanie lotniska i działanie kontrolerów - powiedział. Dodał, że w raporcie nie ma również nacisków na pilotów. Jest opisane w raporcie domniemane poczucie presji ze względu na rangę lotu i rangę pasażerów i brak decyzji prezydenta, do którego prawdopodobnie zwracano się w samolocie o decyzję o wyborze zapasowego lotniska - powiedział premier.