Jarosław Kaczyński będzie starał się o zmianę prokuratury prowadzącej śledztwo ws. katastrofy 10 kwietnia. Obecnie zajmuje się nim Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, z której szefem prezes PiS spotkał się we wtorek. „Powiedziałem mu szczerze, co myślę na temat jego śledztwa. Będziemy się starali w odpowiedniej procedurze prawnej o zmianę prokuratury" - powiedział Kaczyński w rozmowie z portalem niezależna.pl.

Prezes PiS podtrzymał także opinię, że w sprawie śledztwa smoleńskiego rząd mataczył. Jest jasne, że wpływy są (w prokuraturze), także zagwarantowane prawnie, choćby kwestia podpisu Donalda Tuska dla kontynuacji misji prokuratora Seremeta - mówił.

Kaczyński podkreślił ponadto, że jeśli w badaniu pirotechnicznym wraku Tu-154M "było tak, jak na początku swojej wypowiedzi mówił prok. Szeląg, to dlaczego prok. Seremet szedł z tym do Donalda Tuska". Chodzi o słowa płk. Ireneusza Szeląga na wtorkowej konferencji prasowej. Szef WPO stwierdził wtedy, że we wraku rozbitego tupolewa nie było trotylu ani innych materiałów wybuchowych (później zastrzegł, że pełną odpowiedź w tej kwestii dadzą dopiero dokładne badania laboratoryjne). Jeśli tam nic nie stwierdzono (...), to dlaczego w ogóle to przekazywano prok. Seremetowi i dlaczego prok. Seremet fatygował się do premiera? - pytał w odniesieniu do tych słów prezes PiS.

Emocje wokół katastrofy smoleńskiej podgrzała publikacja wtorkowej "Rzeczpospolitej". Gazeta napisała, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy badali ostatnio wrak w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. Informacje te zdementowała Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Płk Ireneusz Szeląg informował również na konferencji prasowej, że zebrane dotąd dowody nie dają podstaw, by twierdzić, że katastrofa smoleńska była efektem zamachu.