Biegli prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej odwzorowali podejście do lądowania prezydenckiego tupolewa w warunkach zbliżonych do tych panujących na lotnisku Siewiernyj - dowiedział się reporter RMF FM. W tej chwili wyniki tego eksperymentu są opracowywane.

Eksperci wybrali lotnisko w Radomiu - wyposażone w sprzęt nawigacyjny tego samego typu co w Smoleńsku. Samolotem wykonali kilka podejść do lądowania i lądowań po trajektorii zbliżonej do lotu z 10 kwietnia - powiedział nam prokurator generalny Andrzej Seremet. Po to, aby przy pomocy urządzeń, w które wyposażone było lotnisko w Smoleńsku, przez zastosowanie tych właśnie urządzeń do tego quasi-eksperymentu, przekonać się, w jaki sposób mogły być odczytywane wskaźniki tego lotu - wyjaśnił Seremet.

Jak dodał, do badań nie wykorzystywano bliźniaczego tupolewa, który stacjonuje na lotnisku w Mińsku Mazowieckim. Według Andrzeja Seremeta, nie było takiej potrzeby, bo odczyty wskazań urządzeń można było rejestrować także podczas lotu inną maszyną.

Użycie Tu-154 byłoby jednak trudne. Ten samolot nie mógłby się wznieść w powietrze, nie ma bowiem przeglądu technicznego, poza tym w Polsce nie ma też pilotów z ważnymi uprawnieniami na tupolewa.