Dopiero jutro parlament Cypru będzie głosował w sprawie kontrowersyjnej ustawy o specjalnym podatku od wkładów bankowych. Oburzeni są nie tylko Cypryjczycy. W tamtejszych bankach zdeponowane są miliardy dolarów, należące do Rosjan.

Izba Reprezentantów Cypru zbierze się jutro po południu. Wprowadzenie podatku od depozytów bankowych jest jednym z warunków otrzymania przez Cypr zagranicznej pomocy finansowej. Chodzi o kwotę 10 miliardów euro, która jest niezbędna dla uratowania państwa przed niewypłacalnością.

Agencja dpa twierdzi, że wielu deputowanych boi się konsekwencji zatwierdzenia podatku. Inni mówią, że strefa euro sięgnęła po szantaż i postępuje niemoralnie.

Według cytowanych przez dpa informacji z kręgów rządowych, stawka podatku dla wkładów mniejszych ma wynieść tylko 3 proc. zamiast dotychczas proponowanych 6,75 proc. Natomiast depozyty przewyższające 500 tys. euro zostaną obciążone stawką aż 15 proc. Pierwotnie proponowano, że kwota progowa wyniesie 100 tys. euro, a jej opodatkowanie - 9,9 proc.

Na wieść o podjętych w Brukseli decyzjach Cypryjczycy nie kryli oburzenia. Opłata ma być ściągnięta nie tylko od Cypryjczyków, lecz także od cudzoziemców, mających konta w cypryjskich bankach.

Według agencji ratingowej Moody's, pod koniec ubiegłego roku w cypryjskich bankach znajdowało się 12 mld dolarów zdeponowanych przez banki rosyjskie i 19 mld dolarów wkładów rosyjskich przedsiębiorców.

Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew określił planowane przez Cypr jednorazowe opodatkowanie wkładów bankowych jako "konfiskatę cudzych pieniędzy". Taka praktyka, niestety, znana była dobrze w radzieckich czasach, ale tym razem mamy do czynienia z członkiem Unii Europejskiej - podkreślił Miedwiediew.