Postawiliśmy szpital w gotowości, obawiamy się tragedii - mówi w rozmowie z reporterką RMF FM starosta sokólski. W miejscowości oddalonej o 15 kilometrów od Kuźnicy trwają przygotowania do każdego możliwego scenariusza wydarzeń. W poniedziałek rano media obiegła informacja o dużej grupie migrantów, która planuje przekroczyć granicę Białorusi z Polską. Migranci znajdują się w okolicy przejścia granicznego w Kuźnicy. Z ostatnich informacji wynika, że próbują siłowo wejść na terytorium Polski.

Na nogi zostały postawione wszystkie służby. Władze powiatu chcą być gotowe również na to, że tłum przedrze się przez polsko-białoruską granicę. Dlatego po rozmowach z wojewodą podjęto decyzję o organizacji miejsc dla cudzoziemców, którzy znajdą się na terytorium Polski.

Jeżeli będzie potrzeba jakiejś żywności, ubrań, koców, czy innych rzeczy, bo przecież idą tam też dzieci, to oczywiście jesteśmy gotowi pomagać tym ludziom we współpracy z PCK - mówi w rozmowie z RMF FM starosta sokólski Piotr Rećko.

W Sokółce, położonej 16 kilometrów od przejścia granicznego w Kuźnicy, toczy się normalne, codzienne życie. Mieszkańcy robią zakupy i załatwiają codzienne sprawy. Ludzie starają się żyć normalnie, ale podkreślają, że myślą o tym, co dzieje się kilkanaście kilometrów dalej.

Obawy są bardzo duże, bo nie wiadomo, co jeszcze może w nocy się wydarzyć - mówi nam mieszkaniec Sokółki. Tak jak widzimy na tych filmikach, widać setki, setki ludzi, tych uchodźców.

W Kuźnicy zamykane są biznesy, ludzie zamykają swoje domy, to jest strach - mówi przedsiębiorca prowadzący firmę w Sokółce. To jest rzeczywiście bardzo, bardzo dużo ludzi, nie mieliśmy nigdy wcześniej z czymś takim do czynienia - dodaje.

Drogą krajową nr 19 w stronę Białorusi co kilka minut jadą wojskowe i policyjne samochody na sygnałach. Już kilka kilometrów przed strefą policja blokuje drogi, kontroluje samochody i cofa tych, którzy nie mają prawa do niej wjechać.

Ministerstwo Obrony Narodowej publikuje filmiki, które oglądają z zaniepokojeniem samorządowcy. 

Widzimy, że po tamtej stronie granicy są Białorusini w mundurach, którzy tak jakby pilnują tych ludzi - mówi w rozmowie z reporterką RMF FM Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki. Z naszej strony wiadomo, że trzeba chronić granicę. Tak jak słyszymy, to sytuacja patowa. Ufam, że można dojść do porozumienia, ale od tego są służby konsularne i dyplomatyczne naszego ministerstwa. Zwracam uwagę, żeby w takich rozmowach mieć na względzie, że po jednej i drugiej stronie granicy żyją sąsiedzi, którzy chcą po prostu spokojnego życia - dodaje.

Opracowanie: