W rządzie upada pomysł wprowadzenia od najbliższej soboty pełnego lockdownu, czyli zamknięcia gospodarki. Gabinet Mateusza Morawieckiego rozważał tę opcję jeszcze w weekend i poniedziałek. Jak jednak dowiedzieli się dziennikarze RMF FM, z powodu ulicznych protestów kobiet scenariusz ten został odłożony na półkę.

Masowe protesty trwają w Polsce od ostatniego czwartku: Polacy codziennie wychodzą na ulice w wielotysięcznych demonstracjach, by manifestować sprzeciw wobec decyzji Trybunału Konstytucyjnego ws. przepisów aborcyjnych.

Właśnie w czwartek Trybunał pod przewodnictwem prezes Julii Przyłębskiej za niezgodne z konstytucją uznał przepisy zezwalające na aborcję w przypadku stwierdzenia ciężkiego uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.

Od tego momentu przez kraj przetacza się fala protestów.

W poniedziałek uliczne blokady i demonstracje zorganizowane zostały w kilkudziesięciu miastach w całym kraju [RELACJĘ NA ŻYWO z tych protestów znajdziesz TUTAJ! >>>>].

W Katowicach protestowało około 12 tysięcy ludzi, w Krakowie około pięciu, kilka tysięcy wyszło również na ulice Poznania. W Częstochowie w manifestacji uczestniczyło około 2 tysięcy ludzi, a kontrmanifestacja zgromadziła około 150 demonstrantów.

Dzień wcześniej na ulice Białegostoku wyszło 11 tysięcy protestujących, w Katowicach - 4 tysiące, w Rzeszowie około dwóch.

Co istotne, protestują nie tylko duże, ale i mniejsze miasta.

W poniedziałek na przykład na Podkarpaciu demonstracje odbyły się m.in. w Przemyślu, Krośnie, Ustrzykach Dolnych i Jaśle, w niedzielę na Pomorzu Zachodnim: w Drawsku Pomorskim, Barlinku i Szczecinku.

Pełny lockdown nie pomógłby w walce z koronawirusem, za to uderzyłby w gospodarkę

W tej sytuacji - jak dowiedzieli się dziennikarze RMF FM - mimo kolejnych rekordów liczby zakażeń koronawirusem rząd odłożył na półkę rozważany jeszcze w weekend i poniedziałek scenariusz pełnego lockdownu, który miałby być wprowadzony od najbliższej soboty.

Uznano, że w tej chwili próba zamknięcia społeczeństwa w domach raczej by się nie powiodła, bo protestujący nie posłuchaliby zakazu wychodzenia z domów.

Już w tej chwili, od ostatniej soboty, obowiązuje zakaz spotkań i zgromadzeń powyżej 5 osób.

Wszystko to oznacza, że pełny lockdown nie przyniósłby żadnego pozytywnego efektu zdrowotnego - a jedynie negatywne skutki gospodarcze.

Zamknięcie części sklepów, pełne zamknięcie żłobków, przedszkoli i szkół oraz zakaz wychodzenia z domów uderzyłyby w gospodarkę, a wielu Polaków wpędziły w długi.

Dodatkowo - jak dowiedzieli się dziennikarze RMF FM - rząd uznał, że pełne zamknięcie sprawiłoby, że... ludzie mieliby więcej czasu na protesty.