W piątek miał rozpocząć się nowy sezon żużlowej PGE Ekstraligi. W pierwszych spotkaniach BETARD Sparta Wrocław podejmować miała na swoim torze SPEED CAR Motor Lublin, a forBET Włókniarz Częstochowa rywalizować miała z MRGARDEN GKM Grudziądz. Pandemia koronawirusa zmusiła jednak władze ligi do wstrzymania startu rozgrywek. W rozmowie z RMF FM prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski opowiada, jak wygląda teraz sytuacja klubów i czy należy spodziewać się obniżenia pensji żużlowców.

Wojciech Marczyk, RMF FM: Zdecydowaliście się na niecodzienny ruch - choć rozgrywki nie ruszyły, władze PGE Ekstraligi zdecydowały się przekazać klubom po 600 tys. zł wynikające z praw telewizyjnych.

Wojciech Stępniewski: Wspólnie zarząd ligi wraz z radą nadzorczą podjęli decyzję o przekazaniu, zgodnie z zawartymi z klubami umowami, transz, które otrzymaliśmy częściowo od sponsora tytularnego, a częściowo od platformy Canal+. Przekazaliśmy wszystkim klubom, zgodnie z terminami. Nie wstrzymaliśmy tych płatności mając na uwadze ich trudną sytuację. Z naszego punktu widzenia to jest najważniejsze, żeby te kluby miały pieniądze na bieżącą działalność. Ja kluby mogę porównać do firmy produkcyjnej, bo my produkujemy rozrywkę, którą sprzedajmy, czy to kibicom, czy telewizji, czy sponsorom. Przy braku możliwości tej produkcji nie mamy żadnych przychodów. Mając więc zabezpieczanie, postanowiliśmy klubom pomóc przeczekać czas pandemii.

Kluby otrzymały po 600 tysięcy złotych, a beniaminkowie mniej?

Beniaminek dostał mniejsza kwotę. To też wynika z ustaleń, które są w umowie spółki.

A jak rozmawiał pan z prezesami klubów, to czy według nich to jest taka kwota, która pozwoli złapać teraz oddech i jakoś przeczekać trudną sytuację?

Zrobiliśmy to też po ustaleniach z telewizją, która na tą chwilę jest największym partnerem ligi i klubów. Rozmawialiśmy z prezesami - ja też byłem prezesem przez 6 lat jednego z klubów - i wiem, że te pieniądze są w stanie zaspokoić potrzeby klubów na kilka miesięcy do przodu. To jest bardzo ważne, bo w klubach też pracują ludzie. A najgorsze, co może się zdarzyć to zwolnienie tych ludzi, bo wtedy klub się rozsypuje, bo klub po prostu tworzą ludzie. A jeżeli chodzi o zawodników, to zdecydowana większość klubów to, co miała wypłacić, wypłaciła z bieżących środków.

A teraz przyszedł czas, żeby ciąć kontrakty zawodników? Prezesi klubów mówią, że wypracowujecie wspólne stanowisko.

Tak. My jako jedna z nielicznych lig w tym kraju, regulujemy częściowo - poprzez tak zwany regulamin finansowy - warunki, na których zawodnicy uczestniczą w PGE Ekstralidze. Mamy więc pełną możliwość prawną podjąć różne działania z tym, wobec tego, co się wydarzy. A wydarzy się zapewne kryzys. To widać po największej gospodarce na świecie, czyli tej amerykańskiej. Recesja jest już, będzie się rozwijać i to głęboko na całym świecie. My musimy się do tego przygotować i zawodnicy zdają sobie z tego sprawę. Na pewno wie o tym ich główny reprezentant Krzysztof Cegielski - prezes Stowarzyszenia Żużlowców Metanol.

A jak to zrobicie? Chcecie wyliczyć jakiś wspólny procent dla wszystkich klubów? Zarobki w każdym z klubów są pewnie inne.

Zarobki wbrew pozorom są bardzo zbliżone. Są oczywiście pewnie procentowe odchyły. Analizujemy każdy klub oddzielnie, następnie analizujmy sytuację wspólnie z zrzędami danych klubów. Później wyciągamy pewną średnią i o tej średniej będziemy rozmawiać z zawodnikami.

A oni zostali już o tym poinformowani?

Zawodnicy otrzymali od nas pismo, list, który prezentuje obecną sytuację, w której się teraz znaleźliśmy jako sport żużlowy. Przedstawia on sytuację oczywiście ogólnikowo. Naświetlamy w nim też pewne problemy, które mogą wystąpić. Jedną z nich są nadal zamknięte granice. Przypomnę, że 35 proc. zawodników w PGE Ekstralidze to obcokrajowcy, którzy na dzień dzisiejszy nie mogą przyjechać do Polski, chyba, że przyjadą, odbędą kwarantannę i już w Polsce zostaną. Mają kontrakty, więc na to im prawo pozwala. Zaznaczamy też, że o ile będzie taka możliwość, to rozważamy rozgrywanie ligi bez udziału publiczności.

I tu dochodzimy do scenariuszy na rozegranie sezonu. Jesteście w stanie zakończyć go właściwie w 2-3 miesiące jeżdżąc co 2-3 dni.

Przypomnę, że zawodnik żużlowych może jeździć w kilku ligach jednocześnie. To znaczy, że w piątek czy niedzielę rywalizuje w Polsce w PGE Ekstralidze, we wtorek w Szwecji, a w czwartek w Anglii. Uważam, że będzie problem z rozegraniem wszystkich międzynarodowych cykli, które co 2 tygodnie zmieniają kraje. W naszym przypadku są to mistrzostwa Europy czy świata. Uważam też, że większość zawodników jeżdżących w kilku ligach na pewno będzie uczestniczyła w nich w Polsce. System na świecie zostanie zupełnie zaburzony, więc pewnie zwolni się kilka dodatkowych terminów. Dla nas najważniejszą rzeczą jest uruchomienie ligi. Brak ligi w tym roku jest ogromnym ryzykiem dla istnienia klubów.

Z jednej strony ważne są wpływy od kibiców. Z drugiej, czy dopuszczacie do siebie możliwość rywalizacji bez publiczności, by wypłacać pieniądze z praw transmisyjnych i od głównego sponsora?

Tak, szacujmy też jaka jest możliwa obniżka wpływów sponsorskich. Kluby są w kontakcie ze sponsorami. Powiem tak, że coś, co przez lata było problemem naszej ligi czyli brak wielkich sponsorów, może się okazać teraz jej plusem. Gównie kluby są wspierane przez mniejszych lokalnych sponsorów.

A lokalnym firmom będzie nadal zależało na tym, żeby wspierać sport, który dla lokalnej społeczności jest ważny.

Dokładnie tak. Pewnie też zdarzy się tak, że lokalna firma będzie w stanie zapłacić połowę zadeklarowanej kwoty. My jednak teraz wszystkie te szacunki zbieramy i na ich podstawie zaproponujmy coś zawodnikom.

Problemem też jest chyba to, że teraz ciężko coś oszacować, bo nawet nie wiadomo, kiedy mecze będzie można rozgrywać i czy uda się przejechać pełny sezon.

My nie mamy żadnego doświadczenia. Możemy patrzeć tylko na przykład chiński, gdzie po trzech i pół miesiąca wszystko wraca powoli do normy. Tam już można jeździć metrem. Zakładamy więc, że Polska pójdzie tym samym torem. Rozmawiamy o czerwcu, to jest oczywiście optymistyczne założenie. Jesteśmy też gotowi, by ruszyć w lipcu. Wtedy zapewne format rozgrywek będzie musiał być zmieniony.

Czasami w kontraktach w różnych dyscyplinach pojawiają się zapisy na wypadek klęski żywiołowej, czy innej "siły wyższej". Czy w umowach żużlowców też są takie zapisy?

Kontrakt żużlowy jest skonstruowany bardzo prosto. Wypłacamy kwotę za przygotowanie do sezonu. Poza tym zawodnicy otrzymują wynagrodzenie za zdobyte punkty w meczu. Jeżeli nie ma punktów nie ma też wynagrodzenia. To jest proste więc nie trzeba stosować dodatkowych zapisów na wypadek klęsk żywiołowych. Również pieniądze za przygotowanie do sezonu, który się nie odbył, nie powinny się należeć. Kluby to powypłacały, to było naturalne, bo okres, w którym się to wypłaca jest ten sam od dziesięcioleci. Nie chcę dramatyzować, bo naszym zadaniem jest nie tylko to, by liga się odbyła, ale też tchnięcie wiary we wszystkich.

Jak dowiedział się pan o tym, że Nicki Pedersen ma koronawirusa, to trochę się pan wystraszył? Jak zareagowało na to środowisko, bo zawsze, jeżeli komuś kogo znamy przytrafia się coś złego, to bardziej się to przeżywa i bardziej się martwimy.

Na pewno. Ja już mam kilku zarażonych znajomych, mimo małej na tle Europy liczby przypadków w Polsce. Myślę, że w ciągu kilku tygodni każdy z nas w Polsce będzie miał kogoś, kto będzie musiał zmierzyć się z ta chorobą. Mam wielu znajomych żużlowych we Włoszech, którzy mówią mi, co się tam dzieje. To naprawdę w obrazkach w TV mamy 1/10 tej tragedii, która tam jest, umierających ludzi młodych... Ciężko naprawdę mówić o tym, co czytam w mailach od nich. Wracając do Nickiego... On był ostrzegany także przez wielu działaczy, żeby nie jechał na te mecze sparingowe do Anglii, która wtedy sobie nic z koronawirusa nie robiła. Wystarczyło, żeby pojawił się tam chyba tylko na 2 dni, no i przywiózł to ze sobą. To pokazuje tylko, że odizolowanie ma sens. 


Opracowanie: