Tacy sąsiedzi to skarb! W czasie pandemii koronawirusa para muzyków Filharmonii Śląskiej koncertuje na własnym balkonie. Skrzypka Jakuba Łysika i wiolonczelistkę Paulinę Grondys można usłyszeć w Będzinie przy ul. Topolowej. W czwartek zagrali już czwarty koncert.

Pomysł przyniosła rzeczywistość. Oglądaliśmy, jak we Włoszech  czy w innych krajach ludzie wyrażają swoje emocje, swoje uczucia, bo nie mogą inaczej. Na początku nie zapowiadaliśmy naszych koncertów. Po prostu wychodziliśmy na balkon i graliśmy. Dźwięki były na tyle głośne w okolicy, że publiczność się gromadziła. Postanowiliśmy to kontynuować - opowiada Jakub Łysik.

Repertuar koncertowy jest szeroki. Gramy trochę klasyki, trochę muzyki rozrywkowej. Są to krótkie formy. Zwykle  5-6 utworów, więc koncert trwa około 20 minut - mówi Paulina Grondys.

Dodaje, że na balkonie na pewno nie jest tak wygodnie, jak w sali koncertowej. Czasami wiatr porwie nuty, a kiedy jest chłodniej, marzną ręce. To, że widzi się ludzi dookoła, którzy chcą słuchać. Widać uśmiech, nagradzanie oklaskami  - to daje dużo radości i dyskomfort grania na dworze schodzi na drugi plan - podkreśla pani Paulina.

W repertuarze czwartkowego koncertu znalazły się:  Medytacja Masseneta, dwie krótkie formy Haendla, Kanon Pachelbela (w tym utworze  na skrzypcach zagrała  też córka pana Jakuba), oraz Amazing Grace (muzyków zainspirował Andrea Bocelli, który wystąpił ostatnio w pustej katedrze w Mediolanie). 

Koncerty balkonowe w Będzinie mają swoich wiernych fanów.  Każde takie wyjście do ludzi jest wspaniałe - mówi jedna z sąsiadek, u której mimo założonej na twarz maseczki widać było wzruszenie.

Opracowanie: