​74-letnia kobieta w Ekwadorze została uznana za zmarłą. Szpital wysłał rodzinie jej prochy. Po niecałym miesiącu okazało się jednak, że kobieta żyje, a w placówce doszło do pomyłki.

74-letnia Alba Maruri trafiła do szpitala w Guayaquil w marcu. Miała wysoką gorączkę i problemy z oddychaniem. Badania wykazały u niej obecność koronawirusa. 27 marca szpital poinformował rodzinę kobiety, że 74-latka zmarła.

Ciało kobiety pokazano rodzinie w szpitalnej kostnicy. Krewni musieli jednak zachować odległość ze względu na procedury bezpieczeństwa w związku z epidemią. Wszyscy uznali, że to Alba Maruri. 

Bałem się zobaczyć jej twarz. Stałem półtora metra od niej, miała te same włosy, ten sam kolor skóry - mówił siostrzeniec kobiety Jaime Morla. Ciało zmarłej skremowano, a prochy wysłano rodzinie do domu.

Po kilku tygodniach stała się jednak rzecz nieoczekiwana. W czwartek 23 kwietnia w szpitalu w Guayaquil przebudziła się starsza kobieta, która była w śpiączce. Powiedziała lekarzom - ku ich zaskoczeniu - że nazywa się Alba Maruri. Podyktowała im numer telefonu do swojej rodziny i poprosiła, by zawiadomili jej siostrę Aurę.

Okazało się, że doszło do fatalnej pomyłki, w wyniku której w szpitalu pomieszane zostały imiona. Zespół przeprosił rodzinę 74-latki. Ci domagają się teraz rekompensaty m.in. za opłacenie kremacji.

Nadal jednak nie wiadomo, czyje prochy stały przez te kilka tygodni w domu bliskich 74-latki.

W Ekwadorze odnotowano ponad 22 tys. zakażeń koronawirusem. Ponad pół tysiąca osób zmarło.