Epidemia koronawirusa nie ustępuje w Stanach Zjednoczonych. W ciągu minionej doby wykryto 63 643 przypadki SARS-CoV-2, a bilans ofiar śmiertelnych powiększył się o 774 - wynika z bilansu Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore.

To kolejny już dzień z rekordową liczbą zdiagnozowanych dobowych przypadków koronawirusa. Eksperci obawiają się, że w nadchodzących dniach przyczyni się to do gwałtownego wzrostu w dziennych bilansach zgonów.

Obecnie w USA jest ok. 1,7 mln aktywnych wykrytych przypadków koronawirusa. Przed miesiącem było to ok. 1,1 mln, a dwa miesiące temu ok. 1 milion.

Główny specjalista ds. chorób zakaźnych w rządzie USA, Anthony Fauci, od kilku dni w wywiadach ostrzega, że sytuacja epidemiologiczna w kraju szybko się pogarsza. Jako kraj, porównując się z innymi, nie uważam, że wypadamy dobrze - ocenił w wywiadzie dla portalu FiveThirtyEight.

Najgorsze statystyki odnotowywane są obecnie na Florydzie, w Arizonie, Kalifornii oraz w Teksasie.

Gubernator ostatniego z tych stanów Greg Abbott nie spodziewa się szybkiej poprawy. Myślę, że liczby będą wyglądać gorzej w przyszłym tygodniu, musimy zapewnić miejsca w szpitalach w aglomeracji Houston - stwierdził w rozmowie z lokalną telewizją.

Epidemia szczególnie dotkliwie dotyka w USA osoby najbiedniejsze.

Doktor Deborah Birx, przewodząca grupie zadaniowej powołanej przez Biały Dom ds. pandemii koronawirusa, powiedziała w piątek, że najwięcej pacjentów przyjmowanych do szpitali z powodu Covid-19 to osoby zarabiające mniej niż 25 tys. USD rocznie.