Rzecznik Pentagonu zaprzecza, że lotnictwa USA zaatakowało meczet w pobliżu Aleppo. W nalocie zginąć miało 49 osób. Na dowód, rzecznik pokazał zdjęcie lotnicze z piątku, na którym widać budynek, który nie jest uszkodzony.

O nalocie na meczet w rejonie Aleppo poinformowało w czwartek Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Według niego, samoloty USA zaatakowały podczas wieczornych modłów, kiedy meczet był pełen ludzi.

Jak podkreślił rzecznik Pentagonu kpt. Jeff Davis, amerykańskie lotnictwo rzeczywiście dokonało w tym dniu uderzenia w miejscowości al-Dżina, w której znajduje się meczet, ale celem ataku nie była świątynia, lecz baza szkoleniowa Al-Kaidy. Znajdowała się ona w centrum miasta - w budynku należącym do władz. W ataku miało zginąć kilku przywódców tej organizacji terrorystycznej. Davis zaznaczył, że Pentagon nie posiada na razie żadnych wiarygodnych informacji na temat strat wśród ludności cywilnej. Informacji na ten temat nie dostarczają nawet portale społecznościowe, które - jak podkreślił - "zazwyczaj dość szybko reagują w takich przypadkach". Miejscowość al-Dżina leży na kontrolowanym przez rebeliantów obszarze Syrii obejmującym prowincję Idlib i zachodnią część prowincji Aleppo.

W czwartek nie było jeszcze jasne, kto stał za atakiem. Reuters przypomina przy okazji, że nalotów dokonuje lotnictwo syryjskie i rosyjskie, zwalczające przeciwników prezydenta Syrii Baszara el-Asada. W ostatnich miesiącach nalotów dokonywali też Amerykanie, atakując ugrupowania dżihadystów. Od końca grudnia ubiegłego roku w Syrii formalnie obowiązuje zawieszenie broni. Pozycje rebeliantów są jednak często bombardowane. Zawieszeniem broni nie jest objęte Państwo Islamskie ani sojusz dżihadystyczny Tahrir al-Szam, w którego skład wchodzi związana dawniej z Al-Kaidą grupa Dżabhat Fatah al-Szam.

(ug)