Izraelscy żołnierze celowo strzelają do nieuzbrojonych Palestyńczyków szukających pomocy humanitarnej w Strefie Gazy - poinformował izraelski dziennik "Haaretz". Oficerowie i żołnierze Sił Obronnych Izraela, z którymi rozmawiali dziennikarze, opisują centra dystrybucji żywności jako "pole śmierci". Ustalenia są bulwersujące.

Izraelski dziennik "Haaretz" powołuje się na pragnących zachować anonimowość oficerów i żołnierzy Sił Obronnych Izraela (IDF), którzy przekazali, że wojsko otrzymało rozkaz strzelania do nieuzbrojonych Palestyńczyków gromadzących się w pobliżu miejsc dystrybucji żywności w Strefie Gazy. Wojskowi mieli świadomość, że ci ludzie nie stanowili dla nich żadnego zagrożenia.

Jeden z żołnierzy opisał centra dystrybucji żywności jako "pole śmierci". Tam, gdzie stacjonowałem, jednego dnia ginęło od jednej do pięciu osób - powiedział. (Palestyńczycy) byli traktowani jako wroga siła, (nie używa się wobec nich) środków kontroli tłumu czy gazu łzawiącego. Po prostu (prowadzony jest) żywy ogień ze wszystkiego, co można sobie wyobrazić: ciężkich karabinów maszynowych, granatników, moździerzy - dodał.

"Naszą formą komunikacji jest ogień"

Centra dystrybucji żywności, o których mowa w raporcie izraelskiego dziennika, prowadzone są przez Fundację Humanitarną dla Gazy (GHF). Organizacja przedstawia się jako niezależny podmiot odpowiedzialny za dystrybucję pomocy, ale według mediów jej działalność jest wspierana przez Stany Zjednoczone i Izrael.

"Haaretz" podał, że centra dystrybucji żywności działają zazwyczaj przez godzinę każdego poranka. Oficerowie i żołnierze IDF powiedzieli gazecie, że strzelali do osób, które przybyły przed godzinami otwarcia, a następnie po ich zamknięciu, aby "rozproszyć" tłum. Gdy tylko ośrodek był otwierany, strzały ustawały i oni (Palestyńczycy - przyp. red.) wiedzieli, że mogą podejść - powiedział jeden z żołnierzy. Naszą formą komunikacji jest ogień - dodał.

Prawie 550 ofiar w 30 dni

Izraelski rezerwista powiedział "Haaretzowi", że "Gaza już nikogo nie interesuje", opisując ją jako strefę bezprawia, w której "utrata ludzkiego życia nie ma żadnego znaczenia". Wyższy rangą oficer rezerwy powiedział z kolei: "Kiedy zapytaliśmy, dlaczego otworzyli ogień, powiedziano nam, że to był rozkaz z góry... Mogę z całą pewnością powiedzieć, że (Palestyńczycy) nie narażali ich (izraelskich wojskowych - przyp. red.) na niebezpieczeństwo. (...) Zostali po prostu zabici, bez powodu". Ta rzecz zwana zabijaniem niewinnych ludzi stała się normą - dodał.

Pragnący zachować anonimowość żołnierze w rozmowie z dziennikiem ujawnili też nieoficjalną nazwę, jaką nadano tym działaniom - "Operacja Solona Ryba", co według 'Haaretza" jest izraelską wersją dziecięcej zabawy "czerwone światło, zielone światło" (w Polsce znanej jako "raz, dwa trzy, Baba Jaga patrzy").

Z danych resortu zdrowia w Strefie Gazy wynika, że od 27 maja, kiedy zaczęły działać cztery punkty pomocy GHF, zginęło w ich pobliżu blisko 550 osób, a ponad 4 tys. zostało rannych. Jedno ze źródeł powiedziało Haaretzowi: "Nie chodzi o śmierć kilku osób, mówimy o dziesiątkach ofiar dziennie".

Izraelska armia odrzuca oskarżenia

Siły Obronne Izraela "zdecydowanie odrzuciły" oskarżenia zawarte w artykule "Haaretza". "Wszelkie zarzuty odstępstwa od prawa lub dyrektyw (wojskowych) zostaną dokładnie zbadane, a w razie potrzeby zostaną podjęte dalsze działania. Zarzuty celowego strzelania do cywilów przedstawione w artykule nie mają potwierdzenia w terenie" - podkreślono w oświadczeniu opublikowanym na Telegramie.

Dziennik dowiedział się, że główny prokurator wojskowy polecił specjalnemu organowi sztabu generalnego wszczęcie dochodzenia w sprawie podejrzeń o zbrodnie wojenne. Izraelska armia każdorazowo zaprzecza, by celowo strzelano do cywilów, ale kilka razy przyznała, że jej żołnierze oddali strzały ostrzegawcze do zbliżających się do nich osób.

Władze Izraela skrytykowały artykuł "Haaretza". "To podłe kłamstwa, których celem jest dyskredytacja Sił Obronnych Izraela - najbardziej etycznej armii świata" - napisano we wspólnym oświadczeniu premiera Benjamina Netanjahu i ministra obrony Israela Kaca. "Izraelscy żołnierze otrzymują jasne rozkazy, aby nie krzywdzić niewinnych cywilów, i się do nich stosują" - podkreślono. Politycy dodali, że izraelska armia działa w "trudnych warunkach, walcząc z terrorystami, którzy działają wśród cywilów".

Metoda kontroli tłumu

Jeden z autorów artykułu, Nir Hasson, powiedział telewizji Al-Dżazira, że izraelska dyrektywa strzelania do cywilów jest częścią metody "kontroli" osób szukających pomocy. To w rzeczywistości praktyka kontrolowania tłumu za pomocą ognia. Jeśli chcesz, żeby tłum przemieścił się z jakiegoś miejsca, strzelasz do niego, mimo że wiesz, iż nie jest uzbrojony. Używasz ognia, żeby przemieścić ludzi z jednego punktu do drugiego - poinformował.

Mimo bulwersujących praktyk stosowanych przez izraelską armię w Strefie Gazy, większość Izraelczyków i żołnierzy nadal uważa, że wojna w Strefie Gazy jest sprawiedliwa. Dziennikarz poinformował jednak, że coraz więcej ludzi zadaje sobie pytanie, czy ta wojna jest konieczna i jaką ceną płacą za nią mieszkańcy Strefy Gazy.