"Jestem czysty i gotowy do walki" – mówi w rozmowie z "Faktem" Mariusz Wach, który po rocznej przerwie wraca do boksowania. Nie zobaczymy go jednak na ringu w Polsce.

W listopadzie ubiegłego roku Wach na punkty przegrał walkę o mistrzostwo świata z Władimirem Kliczko. Testy antydopingowe wykazały później obecność w jego organizmie śladowych ilości niedozwolonej substancji - stanozololu. Pięściarz został zdyskwalifikowany na osiem miesięcy i musiał zapłacić 10 tysięcy euro grzywny.

Karę odbyłem, grzywnę zapłaciłem, jestem czysty i gotowy do walki - mówi teraz "Faktowi". Zapewnia, że na ring wróci jeszcze w tym roku. Niedawno pojawiła się propozycja, bym boksował 16 listopada w Anglii w turnieju Prizefighter, ale chyba się na to nie zdecyduję. Pojedynki trzyrundowe są nie dla mnie. Rozkręcam się powoli i wolę boksować na dłuższym dystansie - podkreśla. W grę wchodzi również pojedynek w Stanach Zjednoczonych. Na pewno nie powalczę w Polsce - zaznacza.

Do powrotu na ring Wach przygotowuje się pod okiem nowego trenera. Przed pojedynkiem z Kliczką prowadził go Juan de Leon. Po aferze dopingowej spadły na niego podejrzenia, że to on podał pięściarzowi środki dopingujące.

Teraz trenuję z Piotrkiem Wilczewskim i dobrze nam się współpracuje. Pracujemy nad siłą i wytrzymałością, bo tego mi brakowało. Najważniejsze, że nic mi nie dolega i jestem gotów wrócić do czołówki wagi ciężkiej - podsumowuje bokser.

(edbie)