Osama bin Laden obliczał, ilu Amerykanów trzeba zabić, żeby zmusić Stany Zjednoczone do wycofania się z Bliskiego Wschodu - podały amerykańskie władze. Przywódca Al-Kaidy napisał m.in., że mniejsze ataki terrorystyczne przeprowadzone od czasu zamachów w Nowym Jorku z 11 września 2001 roku nie miały spodziewanego wpływu - donosi BBC.

Według amerykańskiego urzędnika, który anonimowo rozmawiał z agencją Associated Press, spisany odręcznie dziennik bin Ladena oraz przejęte pliki komputerowe ujawniają udział terrorysty we wszystkich głównych projektach Al-Kaidy ostatnich lat. Terrorysta rozważał przeprowadzenie ataków w ważne dla USA dni, jak Dzień Niepodległości 4 lipca czy dziesiąta rocznica zamachów na World Trade Center z 11 września. Przywódca Al-Kaidy apelował też do zwolenników, by atakowali mniejsze miasta i organizowali zamachy na pociągi.

Bin Laden zastanawiał się też, ilu Amerykanów trzeba zabić, by Waszyngton zmienił swoją politykę na Bliskim Wschodzie. Informację podały amerykańskie władze, powołując się na dziennik szefa Al-Kaidy i inne dokumenty przejęte podczas akcji w Abbotabadzie. Bin Laden uważał, że jedynie licząc ofiary w tysiącach - jak po atakach z 11 września 2001 - będzie można skłonić amerykańską administrację do ustępstw.

Amerykański wywiad wciąż analizuje dokumenty znajdujące się na około 100 dyskach przenośnych i pięciu komputerach, przejęte 2 maja przez Navy Seals. Ponieważ w kryjówce bin Ladena nie było ani telefonu ani Internetu, prawdopodobnie właśnie za pomocą przenośnych pamięci komputerowych przesyłano jego komunikaty.

Tymczasem CIA poinformowała, że planuje pokazać zdjęcia zabitego bin Ladena członkom czterech komisji Kongresu USA. Dotychczas amerykańskie władze twierdziły, że zdjęcia ciała terrorysty - postrzelonego w głowę i klatkę piersiową - są zbyt makabryczne, by pokazywać je publicznie.