Alaksandr Łukaszenka wręczył w środę odznaczenia państwowe przedstawicielom struktur siłowych zaangażowanych w tłumienie protestów na Białorusi. Sam zaś dostał od OMON-u czarny beret za "szczególne zasługi".

Jeśli ludzie w mundurach na darmo jedli chleb, jeśli by w czasie tych sierpniowych dni zawahali się, żylibyśmy dzisiaj w innym kraju. Czy w ogóle byśmy żyli, czy istniał by ten kraj... - rozważał Łukaszenka podczas wizyty w stołecznym oddziale OMON-u, milicji specjalnego przeznaczenia, który odegrał kluczową rolę w tłumieniu protestów na Białorusi.

Każdy funkcjonariusz i żołnierz, człowiek w mundurze, powinien wiedzieć i rozumieć, w po naszej stronie jest prawo i że są chronieni przez państwo - zapewnił. Według niego "ludzie wierzą w struktury siłowe i wiedzą, że zawsze przyjdą im one na pomoc".

Łukaszenka wręczył odznaczenia państwowe przedstawicielom MSW, ministerstwa obrony, Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego i innych struktur siłowych.

Z kolei dowódca mińskiego OMON-u wręczył białoruskiemu przywódcy czarny beret OMON-u za szczególne zasługi. Był pan z nami w szeregach bojowych i teraz jest pan pełnowartościowym omonowcem - oświadczył Dzmitry Bałaba.

Bunt, blitzkrieg i kolorowa rewolucja nie udały się - powiedział Łukaszenka. Znowu oskarżył Zachód o zwiększanie potencjału wojskowego u białoruskich granic, a Polskę i Litwę określił jako "poligony regularnych manewrów i ćwiczeń wojsk NATO". O organizację ulicznych zamieszek oskarżył "dyrygentów" z zagranicy i kolaboracjonistów wewnątrz kraju, których porównał do pomocników hitlerowskiej III Rzeszy.

Od wyborów prezydenckich, tj. od 9 sierpnia, na Białorusi dochodzi do protestów przeciwko sfałszowaniu ich wyników. Władze przy pomocy struktur siłowych odpowiedziały na nie bezprecedensowymi represjami, zaś swoich krytyków przedstawiają jako instrument zachodniego spisku.