"Moje odczucie było takie, że coś tu jest nie tak" - zeznał przed komisją śledczą ds. Amber Gold Ireneusz Dylczyk. To były dyrektor do spraw marketingu linii lotniczych Jet Air, które w 2011 roku zostały przejęte przez spółkę Amber Gold.

Ireneusz Dylczyk był sceptyczny, bo przejęte przez Marcina P. upadające linie lotnicze Jet Air miały oferować tanie loty, a zamiast szukać oszczędności, spółka wydawała gigantyczne kwoty np. na marketing. Te zeznania mogą potwierdzać hipotezę sejmowych śledczych, że przejęte linie lotnicze służyły do prania brudnych pieniędzy, które ludzie inwestowali w bursztynowe złoto, o co pytał Witold Zembaczyński.

Nie wiem, czy chodziło o wyprowadzanie pieniędzy, ale znam ceny na rynku, wiem, że akcje marketingowe były ogromne, że pieniądze na to szły naprawdę gigantyczne - mówił Dylczyk. 

Według świadka, inwestycja Marcina P., była od początku skazana na porażkę.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wasserman pytała Dylczyka, kiedy ostatni raz kontaktował się z gdańskim biznesmenem Olechem. Kontaktowaliśmy się w lipcu tego roku - powiedział Dylczyk. Wassermann pytała, czy było to przed przesłuchaniem, które było pierwotnie wyznaczone na lipiec. Ja do niego zadzwoniłem po tym, jak zostało ono odwołane z pytaniem, czy jest w drodze, czy jedzie, czy już wie, że będzie odwołane - powiedział świadek. Dopytywany, czy wcześniej się nie kontaktował z Olechem, świadek powiedział, że w tym roku rozmawiali telefonicznie. Rozmawialiśmy telefonicznie raz może dwa - powiedział Dylczyk.

Wassermann pytała, czy rozmawiali w okresie od momentu powołania go na świadka do teraz. Myślę, że raz albo dwa rozmawialiśmy. Ja dzwoniłem do pana Olecha - powiedział Dylczyk. Pytałem się, czy jest wezwany na świadka, czy się stawi, kiedy ma termin, czy możemy się spotkać, porozmawiać - wyjaśnił. Dodał, że nie spotkali się.

Poseł PiS Jarosław Krajewski pytał Dylczyka, czy chciał się spotkać z Olechem ws. Amber Gold, Marcina P.? Nie, parę razy, jeszcze wcześniej podczas początków mojej pracy na lotnisku w Lublinie zapraszałem pana Mariusa, żeby do nas przyleciał swoim samolotem, czy tam helikopterem - powiedział świadek.

Poseł Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski złożył wniosek o wystąpienie o billingi świadka i kontakty z Mariusem Olechem.

Marius Olech: Nikogo z firmy Amber Gold nie znam, nie znałem

W Sejmie odbyło się też przesłuchanie drugiego świadka - gdańskiego biznesmena Mariusa Olecha.

Pod koniec maja br. b. właściciel linii lotniczych Jet Air Krzysztof Wicherek mówił, że szef Amber Gold Marcin P. nie był pierwszym potencjalnym inwestorem, który interesował się jego firmą i, że w 2011 r. Olech został mu przedstawiony jako "ewentualny, potencjalny inwestor, który w tym czasie mógł uratować Jet Air".

Ani pana Marcina P., ani żadnych członków zarządu, poza jedynym panem Młotkowskim (Zbigniew z Jet Air - PAP), ani nikogo z firmy Amber Gold nie znam, nie znałem. Marcin P. na pewno nigdy u mnie nie przebywał, na żadnym spotkaniu w domu, nie byłem nigdy żadnym pośrednikiem jakiejkolwiek transakcji między Marcinem P. zarówno bezpośrednio jak i pośrednio - oświadczył Olech na wstępie poniedziałkowego przesłuchania. 

Jarosław Krajewski (PiS) pytał świadka, kiedy po raz pierwszy poznał Wicherka. Olech zeznał, że poznał go poprzez b. szefa marketingu Jet Air Ireneusza Dylczyka. Powiedział, że na jednym ze spotkań Dylczyk chciał mu przedstawić ofertę ewentualnego wejścia kapitałowego do linii lotniczych. Powiedziałem mu, że nie bardzo mnie to interesuje, bo nie znam się na tym biznesie - zaznaczył świadek.

Dylczyk - jak relacjonował - namawiał go jednak do spotkania z Wicherkiem. Zrobiłem więc typową, grzecznościową przysługę i spotkałem się z Wicherkiem - dodał.

Krajewski dopytywał świadka, czy w 2010 r. był zainteresowany jakąkolwiek inwestycją w linie lotnicze. Nigdy nie byłem zainteresowany żadnymi inwestycjami w linie lotnicze. Jeśli czymkolwiek byłem zainteresowany to tylko lotami widokowymi moim własnym malutkim samolocikiem, którym - jako hobby - latam - odparł Olech. Czyli to pan Dylczyk zainteresował pana kwestią Jet Air i ewentualnego inwestowania w te linie? - pytał dalej poseł PiS. Pan Dylczyk prosił mnie, żebym się spotkał; zrobiłem to na jego prośbę" - odparł Olech. "Powtórzę to jeszcze raz, nie interesowały mnie linie lotnicze i mnie nie interesują. Nie znam się na tym interesie, to nie jest moja bajka - podkreślił.  Jeśli w cokolwiek z reguły inwestuję, to inwestuję w nieruchomości - dodał. Zaznaczył, że sprawy linii lotniczych, to "w ogóle marginalne to były sprawy". Tym bardziej, że od początku wiedziałem, iż nie będę żadnym inwestorem i ten temat mnie nie interesował, grzecznościowo prowadziłem rozmowy - dodał.

Joanna Kopcińska (PiS) pytała, dlaczego - skoro świadek nie był zainteresowany inwestycją - następowała "kontynuacja spotkań". Olech odpowiedział, że cały czas odbywało się to na prośbę Dylczyka, a "później już z inicjatywy pana Wicherka. Skądinąd bardzo sympatycznej osoby, która przypadła mi do gustu mentalnie i osobowo - powiedział Olech o Wicherku. Pan Wicherek próbował jeszcze ratować swoją sytuację, ale ja wiedziałem z góry, że to niestety nie ja, bo ja się nie znam na liniach lotniczych i nie zamierzam nigdy inwestować w tego typu działalność - zeznał świadek.

Witold Zembaczyński z Nowoczesnej zadając Olechowi pytania przypomniał, że prowadził on wiele biznesów w latach 90. Znając to środowisko gdańskie, czy ma pan jakąkolwiek wiedzę, kto mógł stać za Marcinem P., czy to była jego swobodna twórczość, czy rzeczywiście miał jakąś protekcję i skąd miał kapitał początkowy na rozkręcenie tej działalności - pytał. Ubolewam nad osobami, które straciły pieniądze. Chciałbym, żebyście państwo doszli tej prawdy, kto to rzeczywiście za tym stał, ale proszę mi wierzyć, naprawdę mnie to nie interesuje - odpowiedział Olech.

W trakcie przesłuchania doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Olechem a posłem Nowoczesnej. Zembaczyński zaczął w pewnym momencie cytować - jak zaznaczył - odtajniony materiał przygotowany przez jedną z komórek ABW ze stycznia 2017 r., która dotyczyła Olecha. Wynikało z niej m.in., że Olech prowadził firmę spedycyjną, sieć kantorów, agencje celne oraz bank, który upadł na początku lat 90-tych. Jak cytował poseł, w tym czasie miał poznać jednego z liderów świata przestępczego z Trójmiasta Nikodema Skotarczyka, ps. Nikoś. To jest nieprawda, bo go znałem wiele lat - odparł świadek. 

Według tych informacji - kontynuował Zembaczyński - wśród znajomych Olecha był też Jan Przywara ps. Tygrys. Poseł dodał, że w materiale ABW wskazano, że pierwsze pieniądze, które zasiliły rachunki Amber Gold pochodziły od Olecha i Przywary, a działalność spółki miała zalegalizować dużą liczbę gotówki należącej do karteli narkotykowych z Ameryki Południowej. To bzdura, totalny bełkot - mówił Olech odnosząc się do słów Zembaczyńskiego.

Zembaczyński dodał jednak, że z dokumentów Agencji wynika, iż Olech był zaangażowany w przejęcie Jet Air przez Amber Gold, a linie lotnicze miały służyć biznesmenowi do przewozu złota i pieniędzy do Niemiec bez żadnej kontroli. Czy pan to potwierdza? - pytał polityk. Nie potwierdzam. To się staje żenujące, co pan czyta. Albo to pisał kretyn, albo kłamczuch, bo innej możliwości nie ma. Myślę, że gdybym znał nazwisko tego oficera, to wiedziałbym jak pójść z nim do sądu - ripostował Olech.    

Olech mówił też, że nie zna syna b. premiera Donalda Tuska, Michała Tuska i nie miał z nim osobistego kontaktu. Dodał, że nie wiedział również o zatrudnieniu Tuska w liniach lotniczych OLT, ani w gdańskim porcie lotniczym. Dopiero później z przekazów prasowych dowiedziałem się - zaznaczył Olech. 

Poseł PiS Marek Suski pytał świadka o szereg jego inicjatyw biznesowych, m.in. zakupy gruntów czy wynajem lokali w Gdańsku. Suski pytał także, czy to prawda, że finansował wódkę na imieniny b. prezydenta Lecha Wałęsy. Nie finansowałem wódki, bo ja ją produkowałem; (...) być może degustację w jednym z miejsc robiliśmy, tak robiliśmy w wielu miejscach, podczas różnych okoliczności - odparł Olech. Czyli przynajmniej działalność jednego polityka w jakiś sposób pan wspierał? - stwierdził Suski nawiązując do Wałęsy. Nie wiem, czy to jest wspieranie, to była bardziej promocja moich produktów niż wspieranie - odpowiedział świadek. Rzeczywiście z punktu widzenia filozoficznego picie wódki niekonieczne może być rozumiane jako wspieranie, może jako szkodzenie, no ale to już jest kwestia filozofów - mówił Suski.  

Poseł PiS pytał także świadka, czy zna Donalda Tuska. Olech powiedział, że nie zna b. premiera osobiście, tylko z przekazów telewizyjnych.  

Najpierw upadłość OLT Express, po chwili Amber Gold

Przypomnijmy, że w połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe). Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.

Głośno o sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe - zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. W połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.

Po upadku OLT Express okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk, który miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.

Z materiału zebranego do tej pory przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi - która bada, gdzie trafiły pieniądze wyprowadzone z Amber Gold - wynika m.in., że od 15 grudnia 2011 r. do 30 sierpnia 2012 r. na rzecz OLT Express przelano z kont Amber Gold 5 mln 800 tys. dolarów i 43 mln 600 tys. zł. Jak ustalono, mimo tego OLT Express nie realizowała swoich zobowiązań finansowych wynikających choćby z konieczności uregulowania rat leasingowych za samoloty. 

(mal)