To wszystko wygląda tak, jakby iracka władza już nie istniała w Bagdadzie - donoszą specjalni wysłannicy RMF ze stolicy Iraku. Ulice miasta są puste, a w niektórych dzielnicach Irakijczycy kwiatami witają amerykańskich żołnierzy.

Sytuacja w Bagdadzie jest dziwna i niezrozumiała. Słyszymy tylko pojedyncze odgłosy wybuchów. Niektóre bardzo blisko hotelu. To są jedyne oznaki wskazujące, że walka w Bagdadzie toczy się nadal - mówi Przemysław Marzec.

W hotelu Palestyna, gdzie mieszkają zagraniczni dziennikarze, od rana nie pojawili się opiekunowie reporterów z resortu informacji. Nie ma też rządowych agentów, którzy pilnowali dziennikarzy. Do hotelu nie przyjechał minister informacji, który codziennie prezentował światowym mediom iracki punkt widzenia w sprawie toczącej się wojny.

Centrum Bagdadu jest wyludnione. Nie widzieliśmy żadnych żołnierzy i policjantów irackich. Na wschodzie w centrum miasta nie ma także żołnierzy amerykańskich. To wszystko wygląda tak, jakby iracka władza już nie istniała w Bagdadzie - dodaje Przemek.

Nasi reporterzy rozmawiali z jednym z Irakijczyków. Amad mieszka w dzielnicy Doura, odległej o 15 km od centrum. Opowiada, że ulice są kompletnie wyludnione i puste. Mówi, że nie rozumie tego, co się dzieje: Nie ma żołnierzy, nie wiem, gdzie się podziali. Może wyjechali z Bagdadu, może uciekli? Może są na obrzeżach miasta, ale tu nie ma ani wojska, ani policji. Nie wiem, co się tu dzieje - mówi RMF Amad.

Według świadków cywile rabują sklepy także bliżej centrum. Tak jest np. na ulicy Palestyńskiej, gdzie jeszcze kilka tygodni temu odbywały się prohusajnowskie marsze i demonstracje. Ścisłe centrum Bagdadu – jak donoszą nasi reporterzy – wygląda jak miasto duchów. Ale spokój może być jednak pozorny. Co jakiś czas słyszymy eksplozje. Na pewno nie jest tu jeszcze bezpiecznie - uważa Jan Mikruta.

foto RMF

14:10