Zakończyły się zacięte walki wokół meczetu w centrum Bagdadu. Ta bitwa świadczy o tym, że reżim Husajna jeszcze ostatecznie nie upadł, a siły koalicyjne wciąż może czekać wiele zaciętych starć. To, że Bagdad nie został całkowicie opanowany przez Amerykanów potwierdzają także specjalni wysłannicy RMF.

Według przedstawicieli amerykańskich wojsk w walkach o meczet w centrum Bagdadu zginął jeden żołnierz, a ponad 20 zostało rannych. Walki – jak informują Jan Mikruta i Przemysław Marzec, jedyni Polacy dziennikarze w irackiej stolicy – trwają jeszcze na zachodnim brzegu Tygrysu. Tam wciąż są miejsca, gdzie bronią zdesperowani arabscy ochotnicy.

Mimo że opór Irakijczyków ustał, to do sporadycznych, pojedynczych ataków na amerykańskich żołnierzy nadal dochodzi. Strzały padają z budynków mieszkalnych, z bram, zza załomów murów. Najwidoczniej ci mieszkańcy Bagdadu, którzy jeszcze przed kilkoma dniami składali obietnice, że będą walczyli do końca, dotrzymują słowa.

Spokojnie jest tak naprawdę tylko w miejscach szczelnie otoczonych przez siły czołgi i wozy pancerne – mówią specjalni wysłannicy RMF.

Kilkaset metrów od amerykańskich czołgów tłum Irakijczyków wciąż okrada magazyny. Żołnierze nie reagują, gdy na ich oczach okrada się sklepy i domy. Łupem padają teraz rezydencje krewnych i bliskich współpracowników Saddama: wicepremiera Tarika Aziza i generałów. Domy są opuszczone; iraccy dygnitarze uciekli wczoraj.

Oprócz domów Irakijczycy okradają budynki rządowe. Z ministerstwa handlu wynoszone są krzesła, telewizory, klimatyzacja. W takich miejscach jest bardzo niebezpiecznie, wczoraj Irakijczycy napadli na dziennikarzy z Bułgarii i Portugalii.

Foto: Jan Mikruta, Przemysław Marzec, Bagdad

15:50