Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wydało oświadczenie ws. wczorajszej tajemniczej eksplozji w Komendzie Głównej Policji, po której do szpitala trafił gen. Jarosław Szymczyk. "Eksplodował jeden z prezentów, które Komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie" - przekazał resort. Jak dowiedział się reporter RMF FM, w sprawie wszczęto śledztwo.

W wyniku wczorajszego wybuchu w Komendzie Głównej Policji zawalił się sufit w jednym pomieszczeń na parterze. Uszkodzone są też pomieszczenia powyżej - do drugiego piętra, na którym swój gabinet ma gen. Jarosław Szymczyk. 

MSWiA podaje, że w czasie wizyty na Ukrainie gen. Szymczyk spotkał się z kierownictwem tamtejszej policji i służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. "Prezent był podarunkiem od jednego z szefów ukraińskich służb" - czytamy w oświadczeniu. Nie sprecyzowano w nim, o jaki dokładnie podarunek chodzi. Z nieoficjalnych informacji wynika, że był to granatnik.

MSWiA potwierdza nieoficjalne informacje RMF FM, że gen. Jarosław Szymczyk po eksplozji trafił do szpitala na obserwację. Jak napisano, doznał lekkich obrażeń. Lekko ranny został też cywilny pracownik komendy, który nie był hospitalizowany. Pokrzywdzona została także jeszcze jedna osoba. 

"Strona polska zwróciła się do strony ukraińskiej o złożenie stosownych wyjaśnień. Sprawą od początku zajmuje się prokuratura i odpowiednie służby" - zapewnia MSWiA. Całe oświadczenie można znaleźć tutaj. 

Wygląda na to, że po wybuchu doszło do złamania wielu procedur postępowania w takich sytuacjach. Reporter RMF FM nie uzyskał odpowiedzi na pytania, dlaczego dyżurny komendy nie powiadomił o wybuchu straży pożarnej i dlaczego nie wezwano inspektorów nadzoru budowlanego, by ocenili uszkodzenia dwóch stropów. Nie jest też jasne, dlaczego wydanie tego kilkuzdaniowego komunikatu zajęło ministerstwu ponad 30 godzin. 

Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, w sprawie wszczęto śledztwo. "Nieumyślne spowodowanie eksplozji zagrażającej życiu lub zdrowiu osób albo mieniu wielkich rozmiarów" - to podstawa prawna wszczętego dochodzenia. Prowadzi je Prokuratura Regionalna w Warszawie. Śledczy zbadali już miejsce wybuchu. 

Komendant sam odpalił granatnik?

Według nieoficjalnych informacji Onetu, do zdarzenia doszło, gdy w gabinecie znajdował się komendant oraz jego współpracownicy. Mieli oglądać granatnik. W pewnym momencie Szymczyk wziął go do ręki i skierował w stronę drzwi pomieszczenia socjalnego w swoim gabinecie.

"Wszystko wskazuje na to, że przez przypadek odpalił broń, nie spodziewając się, że jest naładowana. Pocisk uderzył w podłogę i prawdopodobnie ją przebił" - podaje portal.