"Składamy wniosek do prokuratury regionalnej i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, żeby te służby sprawdziły, kto stoi za poselskim projektem ustawy ws. cen energii. Widać że nie napisali jej posłowie, pytanie, jaka firma ma na tym zarobić" - powiedział poseł PiS, szef MEiN Krzysztof Szczucki.

W piątek podczas konferencji prasowej wraz z posłami PiS Januszem Kowalskim i Joanną Lichocką Szczucki odniósł się do przygotowanego przez polityków KO i Polski 2050 projektu. Grupa posłów Polska 2050-TD i KO 28 listopada wniosła do Sejmu projekt nowelizacji w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła, przedłużający zamrożenie cen energii do 30 czerwca 2024 r. Proponuje on także przywrócenie obliga giełdowego, a także liberalizację zasad budowy lądowych elektrowni wiatrowych, w których - jak podano w uzasadnieniu - rozwój został zablokowany wprowadzeniem tzw. reguły 10 H, niewystarczająco zmienionej w marcu 2023 r.

Jak ocenił Szczucki, w projekcie zawarte są "bardzo ważne, bardzo poważne w skutkach, bardzo ryzykowne przepisy dotyczące lokalizowania wiatraków". To są przepisy, które pozwalają budować wiatraki blisko zabudowań mieszkalnych. To przepisy, które w swojej istocie godzą w podstawy prawa własności, bo te zmiany pozwolą na wywłaszczanie w niektórych okolicznościach ludzi po to, żeby tworzyć inwestycje wiatrakowe - ocenił Szczucki.

Zdaniem polityka "pobieżna analiza" projektu wskazuje, że "posłowie tego projektu nie mogli przygotować". To są regulacje bardzo poważne, bardzo szczegółowe, bardzo zniuansowane. Zadajemy pytanie, kierujemy je do wszystkich posłów: kto jest autorem tej ustawy, kto go przygotował, który lobbysta, które przedsiębiorstwo zainteresowane zarobieniem dużych pieniędzy przygotowało ten projekt ustawy? - pytał.

Dlatego właśnie składamy wniosek do prokuratury regionalnej i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, żeby te służby sprawdziły, kto stoi za tą ustawą. Przecież posłowie, którzy podpisali się pod tym projektem (...) sami przyznają w przypływach szczerości, że nie znają tego projektu, co oznacza, że na pewno jej nie pisali - dodał Szczucki. Jego zdaniem celem CBA jest badanie "właśnie takich spraw".

Podkreślał, że ta służba jest bardzo potrzebna, "a Platforma Obywatelska i jej sojusznicy ogłaszali w kampanii wyborczej zamiar likwidacji CBA". Dzisiaj stawiamy kolejne pytanie, czy CBA ma być zlikwidowane właśnie po to, żeby móc w zaciszu gabinetów sejmowych przeprowadzać takie projekty ustaw jak ten projekt, który jest zawarty w druku nr 72. Wzywamy prokuraturę regionalną i CBA, żeby jak najszybciej wyjaśniły, kto stoi za tym projektem ustawy, a parlamentarzystów wzywamy do tego, żeby absolutnie nie popierali tych regulacji - powiedział Szczucki.

"Mamy do czynienia z projektem ustawy, do którego nikt się nie przyznaje"

Janusz Kowalski dodał, że jest pierwszy projekt ustawy KO i Polski 2050-TD i mamy do czynienia z "wielką aferą, aferą wiatrakową". Mamy do czynienia z projektem ustawy, do którego nikt się nie przyznaje, PO - posłowie, które podpisali się pod tym projektem już wprowadzą poprawkę, nie 300 metrów, a 500 metrów (odległości, w której mogą stanąć wiatraki - przyp. red.), to jest najlepszy dowód na to, że nie wiemy kto ten projekt ustawy przygotował - ocenił poseł PiS.

Przekonywał, że ten projekt ustawy "jest uderzeniem w polską wieś i polskich rolników". Nie zgadzamy się na to, aby wyłączać prawo, które jest takim bezpiecznikiem ministra rolnictwa i rozwoju wsi - prawo decyzji, czy inwestycje wiatrakowe mogą być lokalizowane na najlepszych gruntach klasy I-III - powiedział Kowalski.

Przekonywał, że Po i Polska 2050 chcą, aby na tych najlepszych gruntach - na których powinna być uprawiana żywność - mogły być stawiane wiatraki, a na grunatach klasy IV mogły być stawiane instalacje fotowoltaiki w uproszczonej procedurze. Mamy do czynienia z ogromną aferą, oni naprawdę chcą wywłaszczać Polaków, oni naprawdę chcą Polakom zabierać domy, oni naprawdę chcą zabierać rolnikom ziemię. I my się na to nie godzimy - powiedział poseł PiS.

"To wyraz pogardy dla zwykłych polskich rodzin z mniejszych miejscowości"

Joanna Lichocka oceniła, że "wszyscy wiedzą, że PO jest partią zewnętrzną i przychodzi do władzy po to, żeby realizować interesy zewnętrzne kosztem interesów zwykłych Polaków". Mówiła, że pod pretekstem zamrożenia cen energii na pół roku, nowa większość sejmowa wprowadza przepisy pozwalające na stawianie wiatraków w odległości 300 metrów od domów. Oceniła, że nowe przepisy mają wprowadzić "wolną amerykankę" dla biznesu związane ze stawianiem elektrowni wiatrowych.

Lichocka mówiła, że na mocy nowych przepisów wiatraki będą stawiane głównie na terenach wiejskich i małych miast, więc realizowanie tych inwestycji w odległości 300 metrów będzie "uderzeniem w interesy zwykłych Polaków".

Jej zdaniem np. Siemens nie postawi elektrowni wiatrowej tuż obok domu szefa PO Donalda Tuska, szefa klubu KO Borysa Budki czy posłanki Polski 2050 Pauliny Hennig-Kloski. Natomiast - jak mówiła - "z całą pewnością będzie mógł dzięki temu dealowi uderzyć w interesy zwykłych Polaków". To wyraz pogardy dla zwykłych polskich rodzin z mniejszych miejscowości - wskazała.

Ewidentnie te zapisy (projektu ustawy) są zapisami lobbystycznymi, wprowadzonymi do tej ustawy (dot. wsparcia odbiorców energii) w sposób nietransparentny. Sami posłowie, którzy się pod tym podpisali, nie wiedzą, co w tych zapisach jest. To jest nielegalne, to jest dowodem, to stanowi podstawę do bardzo poważnego podejrzenia, że tu jest jakiś deal, to jest korupcja polityczna, można tak przypuszczać - powiedziała posłanka PiS.

Mówiła też, że politycy PSL mówią, że nie wiedzieli o zapisach dot. wiatraków i "są postawienie przed faktem dokonanym". Pytała, czy "opłaca im się wchodzić w układ polityczny z formacją Tuska i partią Hołowni, którzy chcą robić interesy kosztem zwykłych Polaków z mniejszych miejscowości".

Lichocka dodała, że PO "mówi też o likwidacji mediów publicznych", a jednocześnie - jak mówiła - w mediach komercyjnych "nie było bardzo dużo informacji na temat tego skandalu z ustawą wiatrakową".

Co zakłada projekt?

Projekt autorstwa posłów KO i Polski 2050-TD zakłada zamrożenie cen prądu, gazu i ciepła dla gospodarstw domowych i podmiotów wrażliwych do końca czerwca 2024 r. Zakładane jest utrzymanie proporcjonalnych obecnych limitów zużycia i utrzymanie grup objętych ochroną. Jak czytamy w uzasadnieniu, "środki przeznaczone na finansowanie wsparcia odbiorców uprawnionych (...) będą pochodziły z Funduszu Covid-19, który będzie zasilany z gazowej składki na Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny za 2022 r. oraz innymi środkami w sposób przewidziany stosownymi przepisami". Według portalu WysokieNapiecie.pl "cała operacja zostanie sfinansowana na koszt Orlenu".

Zaproponowane przez Polskę 2050-TD i KO przepisy ustawy dokonują zmiany w zakresie wymogu minimalnej odległości elektrowni wiatrowej od zabudowy mieszkalnej oraz parku narodowego.

Z projektu wynika, że ustalenie lokalizacji inwestycji w elektrownię wiatrową uwzględniać ma odległość elektrowni od terenu podlegającego ochronie akustycznej, zależnie od maksymalnego emitowanego hałasu elektrowni wiatrowej. "Proponuje się, by miejsce budowy elektrowni wiatrowej uzależnić od mocy hałasu, jaki emitują. (...) Wiatraki cichsze będą mogły stanąć bliżej, natomiast te głośniejsze powinny być lokowane znacznie dalej od zabudowań, tak, aby nie powodować uciążliwości" - napisano w uzasadnieniu.

Projektodawcy proponują m.in., aby w ustawie o gospodarce nieruchomościami dopisać, że celem publicznym jest również "budowa, przebudowa i utrzymanie instalacji odnawialnego źródła energii o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej większej niż 1 MW, w szczególności elektrowni wiatrowej wraz z inwestycją towarzyszącą".

Politycy PiS krytykują projekt wskazując, że może on prowadzić do wywłaszczenia ludzi pod farmy wiatrowe.

"Nie ma mowy o wywłaszczeniach pod wiatraki, ale nikt nie będzie mógł blokować inwestycji, gdy będzie ona uznana za inwestycję celu publicznego" - powiedział w czwartek szef klubu KO Borys Budka, komentując projekt.