Wojna z Irakiem trwa półtora tygodnia, a już w Stanach Zjednoczonych coraz częściej podnoszą się głosy, że właściwie trzeba by ją rozpocząć od nowa. Tak twierdzi „The Washington Post”, powołując się na obecnych i emerytowanych dowódców armii USA.

Odpowiedzialnością za brak szybkiego zwycięstwa obarcza się sekretarza obrony Donalda Rumsfelda. Dziennik pisze, że Rumsfeld i jego doradcy wymyślili i wprowadzili w życie teorię o tym, że mniej liczne niż 12 lat temu, ale lepiej wyposażone i mobilne siły wystarczą do pokonania Saddama Husajna.

Mimo sceptycyzmu generałów, cywile podjęli ryzyko i rozpoczęli wojnę, nie przerzucając w rejon Zatoki Perskiej czołowych jednostek, m.in. tych stacjonujących w Niemczech. Nie czekali też na supernowoczesną 4. Dywizję Piechoty, której Turcja odmówiła przejścia przez swe terytorium.

„New Yorker” pisze nawet w najnowszym numerze, że Rumsfeld wręcz odrzucił rady wojskowych w tej sprawie i podejmował decyzję o czasie przerzutu jednostek po swojemu. Mimo oczywistych sukcesów pierwszych dni, zaowocowało to kampanią niedostatecznie zabezpieczoną i zaopatrzoną. O braku zaufania wojskowych i cywilnego kierownictwa Pentagonu mówiło się od dawna, wydaje się jednak, że trudno o gorszy moment na wzajemne pretensję.

foto US Army

14:30