Najpierw prezydent Rosji zrównał syjonizm z antyrosyjskością, teraz chce sprzedać Syrii – krajowi aktywnie wspierającemu terroryzm – nowoczesne rakiety. Izrael protestuje, ale rakiety to tylko pretekst dla Moskwy.

Już dwa lata temu Damaszek zwrócił się do Moskwy, by sprzedała jej 18 systemów rakietowych ziemia –ziemia Iskander-E o zasięgu 280 kilometrów. Wówczas nie

przeszły one jeszcze nawet prób poligonowych. Dlatego Syria zadowoliła się starszymi systemami Kornet-E i Metis-M.

Teraz sprawa powróciła, a dla Izraela jest to o tyle ważne, że w zasięgu rakiet znalazłoby się prawie całe jego terytorium, łącznie z ośrodkiem nuklearnym Dimona na pustyni Negew. Transakcja miała być sfinalizowana w czasie pierwszej oficjalnej wizyty syryjskiego przywódcy Baszira Asada w Moskwie.

Izraelczycy zaalarmowali USA, te zagroziły sankcjami. Jesteśmy przeciwni sprzedaży broni Syrii, przeciwni sprzedaży śmiercionośnego sprzętu wojskowego krajowi, który wspiera terroryzm. Uważamy takie transakcje za niewłaściwe. Rosjanie wiedzą o naszej polityce, znają nasze poglądy - mówił Richard Voucher, rzecznik Departamentu Stanu USA.

Ale rosyjski minister obrony Siergiej Iwanov złożył szybkie dementi. Nie prowadzimy żadnych rozmów z Syrią o możliwości dostaw rakiet operacyjno-taktycznych. Ta wypowiedź nie uspokoiła sytuacji. Chodzi o inny sprzęt wojskowy, w tym o przenośne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych - wyjaśniają izraelscy eksperci. Ich zdaniem, poprzez dostawy dla Syrii Rosja chce odnowić swe wpływy na Bliskim Wschodzie.

Moskwie, która znów śni o potędze, nie podoba się, że jedynym rozgrywającym w tym regionie są Amerykanie. Rosja zdaje sobie sprawę, że wiele straciła w oczach Arabów, wrzucając do jednego worka czeczeński partyzantów i terrorystów islamskich, zwalczanych przez Izrael. Putin, przy pomocy Syrii, chce więc tylnymi drzwiami wrócić na bliskowschodnią arenę, podważając zarazem dominację Amerykanów.

A Syria od dawna wspiera terrorystów m.in. z Hezbollahu i Hamasu, istnieją więc obawy, że broń trafi w ręce ekstremistów. Damaszek nigdy nie pogodził się też z utratą Wzgórz Golan, które przejął Izrael po wojnie sześciodniowej w 1967 roku. Wywołały ją wtedy kraje arabskie, dążące do likwidacji Państwa Żydowskiego.