W sobotę od szczecińskich nabrzeży odbił jacht Regina R., na którego pokładzie Grzegorz Węgrzyn rozpoczął samotny rejs dookoła świata. Żeglarz zamierza opłynąć ziemię bez zawijania do portów w mniej niż rok.

Czuję respekt, ale nie boję się, bo strach jest złym doradcą - mówił jeszcze przed rozpoczęciem wyprawy Węgrzyn, pytany czy nie boi się trudów samotnej podróży. Nie chcę być pyszałkiem, ale jestem przygotowany - dodał. W samotnym rejsie Węgrzynowi mają pomóc ponad dwuletnie sesje z psychoanalitykiem.

Węgrzyn wypłynął na liczącym 11 metrów jachcie Regina R. nazwanym tak na cześć swojej babci. Jednostkę kupił dwa lata temu po półrocznych poszukiwaniach. Jak mówił, w tym i zeszłym roku jednostka przeszła pomyślnie próby morskie. Wszystkie niedociągnięcia usunąłem i myślę, że będzie dobrze - dodał. Żeglarz zabrał ze sobą zapas części, które pozwolą mu na naprawy, ale - jak dodał - liczy, że nie będą one potrzebne.  

Samotność długodystansowca

Długa wyprawa bez zawijania do portów wymaga sporych zapasów; na jachcie jest 300 kilogramów prowiantu, około 1 tys. litrów wody do picia i 200 litrów napojów. Węgrzyn zamierza płynąć na żaglach, ale jacht ma w zbiornikach 600 litrów paliwa - w razie ciężkich warunków żeglarz będzie się "podpierał" silnikiem pomocniczym. Żeglarz pytany o powód samotnej wyprawy odpowiada, że to spełnienie dziecięcych marzeń. Dopytywany jednak, odpowiada krótko "mam wolę płynąć i płynę".

Najtrudniejszym nawigacyjnie odcinkiem będzie początek i koniec rejsu, czyli droga od Szczecina przez cieśniny, Morze Północne do Atlantyku - mówił Węgrzyn. A dalej już oceany i z powrotem - żartował.

Żeglarz nie chce, aby nazywać rejs wyprawą życia. Jak zastrzegał, to nie jest jego ostatnie słowo w żeglarstwie. Jego marzeniem jest "zawiązanie kokardki na ziemi", czyli powtórne opłynięcie globu, ale w odwrotną stronę. W przyszłości chce tego dokonać również ze Szczecina.

Regina G. ma zawinąć do Szczecina za mniej niż rok. Węgrzyn chciałby, aby rejs udało się zakończyć przed upływem 300 dni.

(ug)