Uwaga na banksterów! Obiecują po kilkanaście procent zysku, a dają najwyżej sześć. To dotyczy nawet najsolidniejszych, wielkich banków. Niestety klienci często łapią się na reklamy, w których słyszą nawet o 10-13 proc. zysku.

Reklamy, w których mowa o wysokim oprocentowaniu, to często tylko haczyk. Przy podpisywaniu umowy okazuje się bowiem, że oferowany procent to zysk roczny, a nasza lokata obowiązuje np. tylko przez 3 miesiące i rzeczywisty zysk wynosi tylko 3 procent. Do tego na tej niezwykle korzystnej lokacie możemy ulokować jedynie niewielką kwotę.

Druga taktyka bankowców polega na tym, że często oferują nam wyjątkowo dobrą lokatę, ale tylko pod warunkiem, że oprócz tego kilkadziesiąt tysięcy złotych włożymy w wyjątkowo ryzykowny fundusz inwestycyjny. Tak naprawdę lokat powyżej 6,5 proc. na rynku nie znajdziemy. Wszystko, co jest powyżej, oznacza, że prawdopodobnie - czy tego chcemy czy nie - będziemy musieli wykupić konta, dodatkowy produkt inwestycyjny, czy inaczej związać się z bankiem - ostrzega analityk Michał Sadrak.

Zysk po 40 latach

Banki zastawiły także sidła na klientów, którzy przy lokacie chcą uniknąć płacenia 19-procentowego podatku Belki. Na rynku pojawiła się bowiem lokata połączona z IKE, czyli Indywidualnym Kontem Emerytalnym. Wystrzegajcie się takich ofert jak ognia! Chyba że chcecie czekać na zysk latami.

Chodzi o to, że bank sprzedaje nam dwa produkty. Pierwszy to lokata na bardzo niewielki procent. Jest prawie zerowy, dzięki temu praktycznie nie płacimy podatku Belki, czyli podatku od zysków kapitałowych. Ta lokata otwiera nam jednak drogę do drugiego produktu, którym jest wysoko oprocentowane IKE. Zysk może tam wynieść nawet kilkanaście procent bez podatku, i to właśnie kusi klientów.

Ale uwaga! Pamiętajmy, że IKE to Indywidualne Konto Emerytalne, a skoro emerytalne, to znaczy, że pieniądze z tego konta możemy wyjąć dopiero po przejściu na emeryturę. Jeżeli więc na taką lokatę skusi się 20-latek, to na zysk będzie musiał czekać aż 47 lat. Można osiwieć...