„Ten wyrok to sprawa całkowicie polityczna” – tak wiceprzewodniczący Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Barys Harecki mówi w RMF FM o decyzji białoruskiego Sądu Najwyższego, który odrzucił apelację Andrzeja Poczobuta. Sąd utrzymał w mocy wyrok sądu niższej instancji, skazujący dziennikarza na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. „Łukaszenka traktuje Andrzeja jako zakładnika” – powiedział Harecki. W rozmowie z Krzysztofem Zasadą dodawał, że Poczobut „bardzo dzielnie się trzyma”.

Krzysztof Zasada: Co z pana puntu widzenia oznacza to orzeczenie sądu apelacyjnego?

Barys Harecki: Nikt nie oczekiwał jakichkolwiek zmian od instancji apelacyjnej, dlatego że na Białorusi sądy działają całkowicie odmiennie niż na całym świecie. Instancja apelacyjna to instancja formalna, gdzie człowiek może się poskarżyć na wyrok, ale obecnie białoruski system sądowy nie ma niczego wspólnego z sądem. To system karania, system odwetowy i dlatego jest rzadkością, by apelacja zmieniała wyrok wydany przez sąd niższej instancji. Ten konkretny wyrok to sprawa całkowicie polityczna. Nikt, a nawet sama władza tego nie skrywa, że w procesie Poczobuta jest polityczne tło. Już po pierwszym wyroku Łukaszenka powiedział, że w pewnych warunkach mógłby wymienić dziennikarza na członków tak zwanej Tymczasowej Rady Koordynacyjnej, czy na Cichanouską.  W rzeczywistości chodzi o to, że to jest jawny odwet na dziennikarzu, to ukaranie go za wieloletnią pracę dziennikarską, a także za działalność w Związku Polaków. Władza zawsze traktowała go jako swego wroga. Natomiast po 2020 roku na Białorusi już wszyscy ludzie, którzy nie zgadzają się z władzą, są uznani za wrogów. Andrzej jest jednym z takich wyrazistych dziennikarzy, bardzo pryncypialnych. Nie zwracając uwagi na wszelkie naciski władzy, śledczych, nie przyznaje się do winy. Bardzo dzielnie się trzyma. W areszcie przeszedł koronawirus. Cały czas wywierana jest na niego presja. Także utajniono ostatnie posiedzenie sądu, tak żeby nie mógł się z nikim spotkać. Mimo to wytrzymuje. Powtórzę - wyrok, który usłyszał, to zemsta. Łukaszenka w ten sposób mści się na swoich oponentach właśnie tak wysokimi wyrokami.

Mówi się, że Andrzej Poczobut, odgrywa rolę doskonałego zakładnika Łukaszenki, którym może grać. Co musiałoby się wydarzyć, żeby los Poczobuta się zmienił.

Rzeczywiście, Łukaszenka traktuje Andrzeja jako zakładnika. Z drugiej strony Europa wielokrotnie podkreślała, że nie pójdzie na żadne negocjacje czy handel w tej kwestii. Priorytetem jest presja na Białoruś, by uwolniła Andrzeja. Wydaje mi się, że cel może zostać osiągnięty. Przede wszystkim chodzi o kroki, które podjęła Polska po wyroku na Poczobuta, czyli zamknięcie przejścia granicznego. To wywiera wpływ na Białoruś i jej gospodarkę i w pewnym momencie może wywołać zamierzony skutek. Białoruska władza może zrozumieć, że wypuszczenie Andrzeja jest dla niej korzystniejsze, niż ponoszenie strat, z którymi teraz się boryka. Im bardziej sprawa Andrzeja jest nagłaśniana, im silniej jego uwolnienia domaga się cały świat, tym więcej ma szans na uwolnienie. I do tego rzeczywiście może dojść. Jestem wdzięczny polskim władzom, że nie przespały tego momentu. Zaznaczę, że u nas za kratami jest półtora tysiąca więźniów politycznych.

Dziś polskie władze mają ogłosić stworzenie nowej listy sankcyjnej w stosunku do kilkuset urzędników reżimu Łukaszenki. Ten krok może odnieść skutek?

Tak naprawdę wizowe sankcje wprowadzane przeciwko białoruskim urzędnikom nie działają, bo dziś żaden z urzędników nie wyjeżdża na Zachód. Działają za to sankcje ekonomiczne i nie tyle wobec urzędników, co wobec przedsiębiorstw. To jasne, że sankcję uderzają w Białoruś w sferze gospodarczej i białoruska władza to rozumie. Powtórzę, nie wizowe, a ekonomiczne sankcję są ważne, gdy dotyczą na przykład zakazu handlu dla białoruskich firm. Właśnie to może w jakimś stopniu zmusić białoruskie władze do uwolnienia tego, czy innego więźnia politycznego. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że to jeszcze bardziej związuje Łukaszenkę z Putinem. Białoruska gospodarka już teraz praktycznie w całości zależy od rosyjskiej, a każda kolejna zachodnia restrykcja sprawia, że Mińsk ma coraz mniej możliwości sprzedaży swej produkcji i coraz bardziej staje się zależny od Rosji. Myślę też, że wszystkie kroki Łukaszenki przeciwko Zachodowi są uzgadniane z Kremlem.

Opracowanie: