Szanghaj, Singapur, Hong Kong, Tajpej, Korea, Makao, Japonia, Liechtenstein, Szwajcaria, Holandia. To pierwsza dziesiątka na liście 64 krajów świata z Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów PISA 2012. My mamy 14. miejsce. To dlaczego gratulujemy polskim gimnazjalistom, a premier się chwali, że mieścimy się na sportowym podium???

Odpowiedź jest bardzo prosta. Wyniki badań są dla nas naprawdę korzystne. Co nie zmienia faktu, że propaganda sukcesu nie pozwoliła naszemu rządowi być w pełni szczera. Po zbadaniu 15-latków niemalże z całego świata, premier prezentując wyniki badań razem z paniami ministrami edukacji mówił o podium wyłącznie wśród krajów Unii Europejskiej. (Po co? Nie wiem.)

I tak, rzeczywiście, razem z czterema innymi państwami jesteśmy na pierwszym miejscu w umiejętnościach matematycznych; z trzema innymi krajami w grupie najlepszych z czytania i interpretacji; a do tego jeszcze na trzecim, ciągle punktowanym stopniu podium, w rozumieniu nauk przyrodniczych.

Biorąc jednak pod uwagę całą przebadaną uczniowską brać jest nieco gorzej. Z matematyki polscy uczniowie dostali 518 punktów, najlepszy Szanghaj 613, najgorsze Peru 368. Z czytania my 518, Szanghaj 570, Peru 384. Z przyrody odpowiednio 526, 580, 383. Tym trzeba się było chwalić! Jest naprawdę świetnie, co jest naturalnie zasługą naszych dzieci, coraz bardziej świadomych swojej przyszłości na rynku pracy i pracy do 67. roku życia (tu znajdziesz wyniki badań).

Dowodzi tego fakt, który zauważa OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), pod auspicjami której program był prowadzony. Na wyniki pozytywnie wpłynęła relacja uczeń - nauczyciel, a ten lepszy kontakt (według OECD) jest mocno powiązany z większym zaangażowaniem uczniów w szkołę. Co ciekawe i warte uwagi, dzieci, których rodzice mieli większe oczekiwania, starają się bardziej, mają więcej pewności siebie, więcej wiary we własne możliwości i są lepiej zmotywowane do nauki. Broń Boże nie chodzi mi tutaj o toksyczne, negatywne naciski (mogłeś się bardziej postarać), a o pozytywne bodźce (wierzę, że dasz radę, walcz, ja stoję zaraz obok ciebie).

Reasumując, nie znajduję argumentu na potwierdzenie lansowanej przez premiera tezy, że lepsze wyniki naszych dzieci to "zasługa systemu edukacji, w którym gimnazjum odgrywa bardzo istotną rolę".

Zasługa uczniów - na pewno.
Nauczycieli - być może.
Rodziców - czasami tak.
Gimnazjum, jako edukacyjnego nowotworu - nie. Na pewno nie.