Novak Djokovic, który wczoraj po trzeci z rzędu wygrał wielkoszlemowy Australian Open w Melbourne, ma już kolejne, sportowe plany. Marzy o zwycięstwie w turnieju im. Rolanda Garrosa. Serbski tenisista jeszcze nigdy nie triumfował w tej imprezie.

Chcę iść za ciosem i wygrać na kortach im. Rolanda Garrosa. Apetyt rośnie w miarę jedzenia tym bardziej, że przed rokiem dotarłem tam do finału. Tytuł wywalczony w Melbourne daje mi dużą pewność siebie na cały sezon - powiedział zawodnik kilka godzin po sukcesie w Melbourne. Paryż jest jedynym wielkoszlemowym turniejem, w którym Djokovic nie zaznał jeszcze smaku zwycięstwa. W 2012 roku po raz pierwszy w historii (wcześniej odpadał w półfinałach w latach 2007-08 i 2011) dotarł do finału. Musiał jednak uznać wyższość Hiszpana Rafaela Nadala. W tym roku Serb  może cieszyć się z 500. wygranego meczu. Do tej pory wygrał 476 spotkań. 

Wczoraj Djoković wygrał Australian Open na twardych kortach w Melbourne. W finałowym pojedynku pokonał Szkota Andy'ego Murraya 6:7 (2-7), 7:6 (7-3), 6:3, 6:2. Pierwsze dwa sety finału długo nie przynosiły odpowiedzi na pytanie, kto jest na korcie silniejszy. Nie było przełamań serwisów, więc doszło do dwóch tie-breaków. Pierwszego zdecydowanie rozstrzygnął na swoją korzyść Szkot 7-2 po 68 minutach wyrównanej walki, a drugiego - Serb 7-3 po 65 minutach. Niepokój kibiców wywołała przerwa medyczna po dwóch partiach, podczas której lekarz opatrywał mocno otartą prawą stopę Murraya. W miarę upływu czasu uraz coraz częściej powodował grymas bólu na jego twarzy, ale mimo to starał się nie poddawać i walczył zaciekle o każdą piłkę, nie oszczędzając nogi.

W trzeciej partii obaj tenisiści długo skrupulatnie pilnowali swoich podań, zanim Djoković nieoczekiwanie zdobył upragnionego "breaka" - pierwszego w meczu - w ósmym gemie na 5:3. Chwilę później, po kolejnych 41 minutach, przypieczętował przewagę, kończąc seta wynikiem 6:3. To wyraźnie uskrzydliło Serba, który bez mrugnięcia okiem próbował zmuszać rywala do szybkiego biegania między narożnikami kortu. Jego agresywna gra i równoczesna niedyspozycja Szkota odbiły się na obrazie meczu w końcówce, która nie była już tak efektowna i wyrównana jak wcześniej.

W czwartej partii Murray zdobył wprawdzie pierwszego gema, ale przegrał pięć kolejnych, zanim znów utrzymał serwis na 2:5. Serb wykorzystał jednak pierwszego meczbola - po trzech godzinach i 35 minutach spotkania.

Był to 18. pojedynek obu tenisistów, a po raz 11. lepszy okazał się Djoković. Jeśli jednak wierzyć opowieściom Serba, ich porachunki sięgają czasów juniorskich. Ponoć po raz pierwszy grali ze sobą w wieku mniej więcej 11 lat. Djoković nie pamięta wyniku tego pojedynku, bo - jak stwierdził przed finałem Australian Open - skupiał się wtedy "na radości płynącej z gry w tenisa, a nie na zwyciężaniu".

To szósty tytuł Djokovicia w Wielkim Szlemie. 25-letni Serb po raz pierwszy cieszył się ze zwycięstwa w Australian Open w 2008 roku. W Melbourne wygrywał również w dwóch ostatnich latach, a wczoraj dołożył trzecie z rzędu zwycięstwo w tej imprezie. Jest to jego szósty tytuł w Wielkim Szlemie, bo w 2011 roku był najlepszy również w Wimbledonie i US Open. Na wczorajszym zwycięstwie Djoković zarobił 2,43 miliona dolarów i zdobył 2000 punktów do rankingu ATP World Tour.

Dla Murraya był to z kolei trzeci przegrany finał Australian Open w karierze. W 2010 roku Szkot musiał uznać wyższość Szwajcara Rogera Federera, a w kolejnym sezonie również Serba. W dorobku ma jak dotąd jedno wielkoszlemowe zwycięstwo - we wrześniu ubiegłego roku triumfował w nowojorskim US Open, gdzie w decydującym meczu ograł Djokovicia.