W miastach w całej Polsce odbył się drugi ogólnopolski protest branży autokarowej. W Warszawie kilkaset autobusów krążąc między rondem de Gaulle'a i Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, skutecznie blokowało ruch w centrum stolicy.

Protest odbywał się w m.in. Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Katowicach i Lublinie. W stolicy pojazdy przewoźników poruszały się w okolicach Kancelarii Premiera. W Krakowie autokary i busy mają krążyły po II obwodnicy miasta. W stolicy Górnego Śląska utrudnienia występowały w okolicach Spodka. Około 60 autobusów między 15-17 jeździło Alejami Solidarności i Tysiąclecia w Lublinie.

Jak usłyszał od organizatorów protestu reporter RMF FMF Grzegorz Kwolek, ten przejazd miał być ostatecznym sygnałem dla rządzących, że branża, która zatrudnia ponad sto tysięcy osób, dramatycznie potrzebuje pomocy. Przedsiębiorcy chcą między innymi dopłat do autokarów, wstrzymania płatności leasingowych i ulg w ZUS. Ponadto domagają się dostępu do kredytów oraz zniesienia limitu przyznawanej pomocy dla firm, które zatrudniają do 249 pracowników.

"Są setki milionów dla artystów, a nie ma nic dla przewoźników"

Ze względu na dramatyczną sytuację swoich firm i pracowników wielu przedsiębiorców musiało już oddać albo odsprzedać autokary, większości grozi bankructwo.

Cytat

Firmy autokarowe to niestety nie są "majteczki w kropeczki", ale nam po prostu trzeba pomóc, bo my nie przeżyjemy tego krótkiego okresu
mówił Kamil Lubański, przewoźnik z Warszawy

W rozmowie z RMF FM zaznacza, są setki milionów dla artystów, a nie ma nic dla przewoźników: Nie wiemy dlaczego nikt nie chce z nami rozmawiać, dlaczego nie ma żadnych propozycji dla naszej branży? 

Z kolei przewoźnik z Lublina przyznał: 

Cytat

Nie mamy pracy, na dobrą sprawę branża nie istnieje. Od marca przewozy turystyczne stoją, przewozy liniowe po marcu próbowały jakoś funkcjonować, ale przewoziło się pojedyncze osoby. To nie wystarczyło nawet na koszty utrzymania, a w tej chwili sytuacja jest taka, że przewozy liniowe praktycznie wszystkie są zawieszone.

Przyjechaliśmy pokazać, że jesteśmy, że jeszcze nie zabił nas Covid-19 mimo tego, że turystyka pada i nie wiadomo, co po nas pozostanie - mówił Dariusz Wejnar, przewoźnik z Siemianowic Śląskich podczas protestu w Katowicach.

Cytat

Rząd uznał, że nie jesteśmy na tyle poszkodowani, żeby pochylić się nad naszą branżą. Nie jesteśmy uwzględnieni w szóstej tarczy antykryzysowej. Inne rządy pomogły przewoźnikom, nie przekreśliły tej branży
- wskazywał Grzegorz Urbanik w Krakowie.


Policja sprawdza pojazdy protestujących w Łodzi

W Łodzi przedsiębiorcy spotkali się przed centrum handlowym Tulipan. Tam wszystkie wyjazdy zostały zablokowane. Policja przeprowadzała dokładne kontrole każdego samochodu, który miał wziąć udział w proteście.

Policja uznała, że trzeba przy każdym aucie kontrolę sprawności pojazdu. Sprawdzają dokumenty, opony, pasy. Wszystko po kolei. Sprawdzenie jednego autokaru trwa 15-20 minut, nikomu się nie spieszy - mówił Marcin Pawełczak biorący udział w proteście.

Kierowcy nie zrezygnowali jednak z protestu, po prostu go przedłużyli. Zamiast dwugodzinnego przejazdu po mieście zrobił się znacznie dłuższy komunikacyjny problem.

Poprzedni protest, zorganizowany w Warszawie trzydziestego października ściągnął kilka tysięcy pojazdów i na kilka godzin skutecznie zablokował ruch w centrum miasta.

Opracowanie: