Pięć osób zginęło, a ponad 40 zostało rannych w wyniku katastrofy autokaru na autostradzie międzystanowej nr 90 w stanie Nowy Jork. Pojazd przewożący 54 osoby wracał z wycieczki nad wodospad Niagara.

Kierowca przeżył

Do tragedii doszło na autostradzie międzystanowej nr 90 w pobliżu Pembroke, około 40 kilometrów na wschód od Buffalo.

W tej chwili mamy wiele ofiar śmiertelnych, wielu uwięzionych i wiele osób z obrażeniami- cytuje radio publiczne NPR Jamesa O’Callaghana, rzecznika policji stanowej Nowego Jorku.

Wbrew wcześniejszym doniesieniom wśród poszkodowanych nie ma dzieci. Wyjaśnił, że pojazd zjechał na pas rozdzielający jezdnie, po czym wylądował w rowie po prawej stronie drogi. Większość pasażerów była pochodzenia indyjskiego, chińskiego i filipińskiego.

Kierowca żyje. Pracujemy z nim. Jak sądzimy, wiemy, co się stało i dlaczego stracił panowanie nad pojazdem - oznajmił O’Callaghan, nie podając jednak szczegółów.

Duża akcja ratunkowa

Na miejsce katastrofy natychmiast skierowano służby ratunkowe. W akcji uczestniczyły trzy helikoptery medyczne Mercy Flight oraz trzy śmigłowce z innych instytucji. Poszkodowani trafili do szpitali w regionie, gdzie udzielono pomocy ponad 40 osobom. Najczęstsze obrażenia to urazy głowy oraz złamania rąk i nóg.

Pierwsze ustalenia w sprawie przyczyn wypadku

O’Callaghan wskazał, że uszkodzenia autokaru są ogromne. Policja podzieliła się też z mediami pierwszymi ustaleniami w sprawie przyczyn wypadku. Zakładam, że większość osób w autobusie nie miała zapiętych pasów bezpieczeństwa, dlatego tak wiele zostało wyrzuconych z autobusu - ocenił O’Callaghan.

Stanowe prawo nakazuje zapinanie pasów bezpieczeństwa w autobusach czarterowych wyprodukowanych 28 listopada 2016 roku lub później. Wiek pojazdu, który uległ piątkowemu wypadkowi, nie został jeszcze ustalony.