Największą troską turysty we Włoszech jest to, czego nie będzie mu wolno robić w miejscu, gdzie jedzie na urlop. A lokalnym władzom nie brakuje fantazji w wymyślaniu kolejnych zakazów.

Latem we włoskich miastach i miasteczkach wprowadzane są setki zakazów oraz różnego rodzaju ograniczeń, które czasem ze względu na ich śmieszność można porównać z archaicznymi przepisami, obowiązującymi wciąż w niektórych amerykańskich stanach.

Najostrzejszy wakacyjny reżim panuje na najbardziej obleganej przez zagranicznych turystów wyspie Capri. Nie można tam m.in. chodzić w drewniakach, bo za bardzo hałasują. Nie wolno również słuchać radia na plaży i na ulicy, a nad morzem nie wolno grać w piłkę. Ponadto zakaz wstępu na plażę na wyspie mają sprzedawcy pamiątek i innych towarów, a wysoka grzywna grozi za karmienie gołębi i siadanie na stopniach kościoła.

Niemniej dotkliwe dla turystów przepisy wprowadzono w miejscowości Eraclea koło Wenecji, gdzie obowiązuje zakaz kopania dołków w piasku i zbierania muszli.

W nadmorskim kurorcie Alassio nad Zatoką Genueńską obowiązuje zakaz chodzenia po mieście w strojach plażowych. Władze Sardynii natomiast w trosce o środowisko naturalne wprowadziły całą serię rygorystycznych przepisów, by zapobiec masowemu wywozowi pamiątek z wakacji. Nie wolno zatem wyrywać roślin z korzeniami, a nawet wynosić z plaży piasku.