Około dwóch tysięcy hektarów łąk i trzcinowisk spłonęło w Biebrzańskim Parku Narodowym - oceniają służby parkowe. Według nich, sytuacja jest już opanowana, wypalają się jeszcze łąki w środku strefy objętej pożarem. Ogień wybuchł wczoraj; podejrzewa się podpalenie.

Pożar wybuchł w okolicach miejscowości Wroceń i przesuwał się w kierunku północno-wschodnim. Dziś rozszerzył się do drogi Dojlistowo-Jasionowo i linii rzeki Biebrzy.

Teren objęty pożarem jest wciąż monitorowany przez pracowników parku narodowego i strażaków – zapewniają przedstawiciele Biebrzańskiego Parku Narodowego. W dużej części wypalają się łąki na terenie podmokłym, trudno dostępnym dla ciężkiego sprzętu.

Na szczęście grunt jest jeszcze na tyle zmrożony, że ogień nie przenika w głąb torfowisk. Właśnie takie pożary są w największym w Polsce Biebrzańskim Parku Narodowym najbardziej niebezpieczne. Torf potrafi się bowiem tlić tygodniami pod powierzchnią gruntu.

W ubiegłym roku największy taki pożar nad Biebrzą trwał od sierpnia do października, zanim nie ugasiły go intensywne deszcze i przymrozki.

Foto: Archiwum RMF

14:45