Przestrogi o szkodliwości i niebezpieczeństwie, które niesie ze sobą wypalanie traw trafiają w próżnię. Wraz z poprawą pogody znów zaczęły płonąć łąki i nieużytki. Tylko podczas mijającego weekendu na Podkarpaciu strażacy interweniowali prawie dwieście razy.

"To pogodny i ciepły dzień sprawił, że znów plagą stały się podpalenia nieużytków i wypalanie traw" - stwierdził starszy kapitan Aleksander Demczuk, oficer dyżurny Dolnośląskiego Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa. W powiecie lubaczowskim spłonął 3-hektarowy młodnik. Spaliło się też dwanaście hektarów suchego pastwiska w pobliżu Jarosławia. Podpalacze to zazwyczaj rolnicy, którzy chcą w ten sposób użyźnić grunt. Nie trafiają do nich argumenty o szkodliwości tych zabiegów dla gleby. Puszczanie roślin z dymem powoduje wyjałowienie podłoża, niszczy też równowagę biologiczną. Temperatura ziemi podczas pożaru sięga na jej powierzchni nawet czterystu stopni. W płomieniach giną pożyteczne bakterie, owady, płazy, ale także zające, lisy i znajdujące się pod ochroną krety. Warto przypomnieć, że za wypalanie traw grozi grzywna, a podpalacz złapany na gorącym uczynku może nawet trafić za kratki.

01:10