W poniedziałek wieczorem w warszawskim Teatrze Wielkim-Operze Narodowej odbyła się uroczysta premiera filmu "Smoleńsk". "Nie mogłem dłużej zgodzić się na te kłamstwa, które słyszeliśmy wokół tej sprawy" - podkreślił w rozmowie z dziennikarzami reżyser Antoni Krauze. "Ten film jest protestem przeciwko manipulacjom prawdą. Ja nie wiem oczywiście - jak wielu Polaków - jakie były prawdziwe przyczyny katastrofy, ale kłamstwa były od początku: pierwszego dnia samolot miał czterokrotnie podchodzić do lądowania, drugiego dnia – już dwa. Potem dowiedzieliśmy się, że w ogóle nie chciał lądować! (...) Cała utrzymywana przez blisko rok historia o tym, że zginęli, bo lądowali we mgle jest nieprawdą; niewyjaśniona jest sprawa, dlaczego samolot, który powinien wzbić się w powietrze i odlecieć na inne lotnisko, rozbił się na tysiące części" - tłumaczył.

Reżyser podkreślił, że realizował film na podstawie pracy "prawdziwych ekspertów - zarówno komisji parlamentarnej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, jak i konferencji smoleńskiej".

Korzystając z ich wiedzy, przedstawiłem to, co wydaje się dziś niepodważalne - mówił Krauze. Dodał też, że scenariusz "Smoleńska" ulegał zmianom zgodnie z tym, jak stopniowo gromadziła się wiedza o przyczynach katastrofy.

Ta ostatnia mowa, niewypowiedziana, z którą leciał pan prezydent do Smoleńska, aby wypowiedzieć ją podczas uroczystości katyńskich - to był moment, który był dla mnie szczególnie ważny. Opierałem się na pewnych sugestiach, spostrzeżeniach państwa, którzy wysłuchali tej mowy wieczorem, przed odlotem do Smoleńska (...). To były dla mnie najważniejsze wskazówki, jak mógłbym to zaprezentować, jak mógłbym to zagrać - mówił grający Lecha Kaczyńskiego aktor Lech Łotocki. Przyznał też, że jego "motywacją było, by ukazać rzeczywistą postać prezydenta Lecha Kaczyńskiego - jakim był naprawdę".

Ewa Dałkowska, która zagrała w filmie Marię Kaczyńską, powiedziała, że nie jest pewna, czy film przekona do czegoś Polaków i czy w ogóle ma ich do czegoś przekonać. Reżyser ma pewnie taką nadzieję. (...) Ale czy Polacy uwierzą, że to jest prawda, czy będą szukali swojej - tego nie wiadomo - zaznaczyła. Film jest jedynie próbą odpowiedzenia na pewne pytania - dodała.

Beata Fido, która wcieliła się w rolę dziennikarki Niny, powiedziała mediom, że - jej zdaniem - film "Smoleńsk" warto zobaczyć z wielu powodów. Jednak, zauważyła, nie jest to pierwszy obraz, który powstał na ten temat. Film "Smoleńsk" jest przeprowadzeniem myśli o samodzielnym podejmowaniu decyzji i odpowiedzią na kreowanie rzeczywistości poprzez świat medialny, sztuczny. Nie jest filmem dokumentalnym, choć kwestie czy sytuacje, które posłużyły do stworzenia go, miały miejsce naprawdę - podkreśliła.

Wśród gości obecnych na premierze znaleźli się: prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Na pokaz przybyli także m.in. członkowie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, twórcy filmu oraz ministrowie, w tym wicepremier, minister kultury Piotr Gliński, wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz, a także marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

Film trafi na ekrany kin w całej Polsce 9 września. "Smoleńsk" powstał na podstawie scenariusza autorstwa Antoniego Krauze, Tomasza Łysiaka, Macieja Pawlickiego i Marcina Wolskiego.

Rolę prezydenta Lecha Kaczyńskiego gra Lech Łotocki, a Marii Kaczyńskiej - Ewa Dałkowska. Odtwórczynią roli Ewy Błasik, żony dowódcy Sił Powietrznych RP gen. Andrzeja Błasika, jest Aldona Struzik. W obsadzie są też m.in. Jerzy Zelnik, Katarzyna Łaniewska, Marek Bukowski, Maria Gładkowska, Dominika Figurska, Anna Samusionek, Redbad Klynstra i Andrzej Mastalerz.

Za zdjęcia, kręcone w Polsce i w USA, odpowiadał Michał Pakulski. Muzykę skomponował Michał Lorenc.

(mn)