Żona światowej sławy polskiego archeologa zamieszana jest w kradzież drogocennej rzeźby - twierdzi prokurator z Ostródy. Jednak prof. Tomasz Mikocki uważa, że to kłamstwo. Cała sprawa rozbija się o "Głowę ogrodnika" - drogocenną rzeźbę Adolfo Wildta. Profesor Mikocki wraz z żoną odkryli to dzieło na Mazurach. Stąd posąg ważący tonę miał trafić do muzeum. Tak się jednak nie stało, rzeźba została skradziona.

Prof. Tomasz Mikocki, dyrektor Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, twierdzi, że zatrzymanie żony to działanie mające zaszkodzić jemu. Świadczyć ma o tym choćby fakt, że prokurator nie zadał sobie nawet trudu, by go w tej sprawie przesłuchać, a także nie dał jego żonie możliwości pokazania alibi.

Profesor nie widzi także sensu w niektórych działaniach samej policji: Do naszego mieszkania wkracza policja z Ostródy. I je przeszukują. Szukają rzeźby – przecież to wielki marmur. 1,1 tys. kg.

Ktoś mnie chce wrobić - dodaje prof. Mikocki, jednak nie potrafi określić, kto to. Zastanawia go jednak fakt, że do całego zamieszania doszło kilka dni po nominowaniu go na stanowisko dyrektora Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków. Według Mikockiego ktoś może czyhać na jego stanowisko.

"Głowa ogrodnika" przedstawia Johanna Larassa, który w XIX wieku uchodził za jednego z najlepszych projektantów ogrodów w Europie. Rzeźba była formą podziękowania dla Larassa, wyrażoną przez Franza von Rose właściciela dworu w Dylewie.

Zdaniem ekspertów XIX-wieczna rzeźba pod względem artystycznym i historycznym jest bardzo cenna. Nie wiadomo, jaką cenę osiągnęłaby na polskim rynku dzieł sztuki, ale na aukcjach w zachodniej Europie dzieła Wildta, które są teraz bardzo popularne, sprzedawane były po kilkadziesiąt tysięcy dolarów.

16:35