W niedzielę poznamy laureatów Oscarów. Najwięcej, aż 11 nominacji, zdobył film "Hugo i jego wynalazek" w reżyserii Martina Scorsese. Drugi w zestawieniu jest czarno-biały francuski "Artysta", który ma szanse na 10 statuetek.

Oba te filmy są w pewnym sensie powrotem do czasów dawnej świetności, wyrazem tęsknoty za przeszłością. Dzięki "Hugo" dorosły widz może wrócić do czasów swojego dzieciństwa. Do zachwytów mechanicznymi zabawkami, tajemniczymi książkami, magicznymi drobiazgami, szperaniem na strychu i do czasów dzielenia sekretów z najlepszym przyjacielem. Martin Scorsese przypomina początki branży filmowej i mówi o tym, że choć język kina się zmienił, magia i emocje, które przeżywamy oglądając film, są takie same. Zacytował i braci Lumiere i Chaplina i Méliesa, a zrobił to przy pomocy trójwymiaru.

"Artysta" pokazywany był w ubiegłym roku na Festiwalu Filmowym w Cannes, tam miał światową premierę. Recenzje zebrał dobre, ale nie entuzjastyczne. Nie był faworytem do Złotej Palmy. Dlaczego więc dopiero za oceanem posypały się nagrody? Reżyser Michael Hazanavicius opowiada o Hollywood w czasach świetności kina niemego. O upadku wielkiej gwiazdy, która zdaje sobie sprawę, że z nastaniem kina dźwiękowego jej kariera gaśnie. I o narodzinach nowej gwiazdy. To jest również opowieść o bożyszczu kobiet, który nie radzi sobie w prywatnym życiu. Sukces go przerósł, więc szuka pocieszenia w alkoholu. I czuje za plecami młodszą, bardziej sprawną konkurencję. Wiele lat minęło od czasów, o których film opowiada, ale problemy gwiazd nie zmieniły się wcale. Może więc Hollywood, które ma coraz mniej propozycji dla dojrzałych aktorów, przejrzało się w "Artyście", jak w lustrze? Jest jeszcze coś. Ten film pokazuje, że to wynalazki techniczne rządzą kinem. W latach 30. to było udźwiękowienie, a dziś to technologia trójwymiarowa.

Jean Dujardin, który zagrał w "Artyście" główną rolę ma nominację w kategorii "najlepszy aktor pierwszoplanowy". Jego konkurenci to George Clooney za rolę w "Spadkobiercach", Brad Pitt za "Moneyball", Demian Bichir za "Lepsze życie" oraz mój faworyt (przepraszam Georga Clooney'a) - Gary Oldman za rolę w dreszczowcu "Szpieg". Urzekła mnie jego elegancka powściągliwość. A to, że Ryan Gosling nie dostał nominacji za rolę w filmie "Drive" uważam za największe tegoroczne oscarowe niedopatrzenie. Wśród aktorek faworytką jest Meryl Streep vel "Żelazna dama", która bardzo długo czeka na Oscara. Wygrana Rooney Mary, nominowanej za rolę w "Dziewczynie z tatuażem", byłaby ogromną niespodzianką.

W niedzielę 26 lutego od 22.00 zapraszam Was do RMF FM na specjalny program poświęcony nagrodom Amerykańskiej Akademii Filmowej. Poprowadzę go z moim redakcyjnym kolegą Michałem Kowalewskim. O oscarowych produkcjach opowiedzą nam m.in Brad Pitt, Meryl Streep i Agnieszka Holland.