"Ozzy Osbourne pozostał legendą, która zdefiniowała rockową osobowość z charyzmą, szaleństwem i sercem. Był szczery w swoich tekstach, co jest szalenie ważne. Po zakończeniu współpracy z Black Sabbath odniósł sukces solowy. Zawsze grał ze znakomitymi muzykami. Jego płyty były przemyślane" - wspominał zmarłego artystę na antenie Radia RMF24 Hirek Wrona, polski dziennikarz, DJ, a także producent wydarzeń artystycznych oraz koncertów. "Ozzy nie był może człowiekiem tryskającym zdrowiem, ale po koncercie w Birmingham nikt nie spodziewał się, że tak szybko pożegna się z tym światem" - mówi z kolei dla RMF FM Muniek Staszczyk, lider zespołu T.Love.

Początki "Króla ciemności"

Hirek Wrona opisał, jak wyglądały początki legendarnego Ozzy'ego Osbourne'a. Pojawił się jako król ciemności w 1970 roku, z debiutancką płytą Black Sabbath, którego był wokalistą. Zanegował pewne wartości, przyjmując postać mrocznego diabła, który wyszedł z ciemności na światło dzienne - mówił na antenie Radia RMF24.

Przypomniał, że Osbourne debiutował w okresie, kiedy młodzi ludzie poszukiwali nowych ścieżek muzycznych w popkulturze.

Był to czas, kiedy nastąpił rozpad zespołu The Beatles, pojawiły się pierwsze płyty Led Zeppelin, ale z drugiej strony umierała era disco i era hipisów - wspomniał Wrona.

Wrona stwierdził, że zespół Black Sabbath, z Osbourne'em w składzie, wyznaczał nowe trendy i był inspiracją dla wielu grup muzycznych, które debiutowały w następnych latach. Mieli swój specyficzny sposób nagrywania instrumentów. Na swojej pierwszej płycie osiągnęli absolutnie powalające brzmienie. Do tego pisali ładne melodie, co również jest szalenie istotne. Bardzo szybko znaleźli się naśladowcy, którzy kopiowali, lub też chcieli powtórzyć brzmienie Black Sabbath - dodał.

Zdaniem Wrony szczególnie istotne znaczenie dla szybkiego rozwoju kariery Osbourne'a miał wykreowany przez niego wizerunek sceniczny. Stworzył wokół siebie otoczkę, która wówczas nie pasowała, w tamtym czasie, do chrześcijańskiej Europy. Wszedł do ciemności, która jawi nam się jako oportunizm wobec chrześcijaństwa. Pojawił się jako diabeł wcielony i zaczął nawoływać młodych ludzi, aby ci poszli jego drogą. To była sprytnie wymyślona kreacja, za która ludzie poszli - powiedział gość dziennikarza RMF FM Michała Zielińskiego.

Według niego Osbourne był dużo bardziej ułożonym i spokojnym człowiekiem, niż ten, który występował na scenie.

Stworzył rodzinę, z którą był do końca swojego życia. Stał się przez to wzorem chrześcijańskiej rodziny. Z jednej strony naśladował głos diabła na scenie, ale z drugiej, stworzył klasyczną, konserwatywną rodzinę - ocenił.

Wrona podkreśla, że podczas swojej kariery muzycznej Osbourne wspierał kariery wielu początkujących muzyków. W późniejszym okresie swojego życia Ozzy Osbourne organizował specjalny festiwal, który nazywał się Ozzfest. Debiutowało tutaj wielu znakomitych artystów, m.in. System of the Down czy Slipknot. Ozzy Osbourne pozostał legendą, która zdefiniowała rockową osobowość z charyzmą, szaleństwem i sercem. Był szczery w swoich tekstach, co jest szalenie ważne. Po zakończeniu współpracy z Black Sabbath odniósł sukces solowy. Zawsze grał ze znakomitymi muzykami. Jego płyty były przemyślane - podsumował.

Mówiliśmy na niego pirat. Muniek o zmarłym Ozzy Osbournie

Ozzy nie był może człowiekiem tryskającym zdrowiem, ale po koncercie w Birmingham nikt nie spodziewał się, że tak szybko pożegna się z tym światem - mówi dla RMF FM Muniek Staszczyk, lider zespołu T.Love.

Ozzy Osbourne zmarł w wieku 76 lat. Cierpiał na chorobę Parkinsona. Trzy tygodnie temu zagrał swój ostatni, pożegnalny koncert na scenie Villa Park w Birmingham, z którego pochodził.

Muzyki rockowej zacząłem słuchać od starej "trójki". To była muzyczna poczta UKF i w 1975 roku Kaczkowski Piotr puścił "Paranoid". To mnie zmiotło kompletnie. Głos Ozziego siedział mi w punku, chociaż wiadomo, że był wokalistą hard rockowym. Na podwórku nazywaliśmy go "pirat". Tak mówiono wśród chłopaków, którzy słuchali takiej muzyki. Led Zeppelin był dla mnie za trudny. Z kapel hard rockowych uznawałem Black Sabath za band numer jeden - wspomina Muniek Staszczyk z rozmowie z naszym dziennikarzem Piotrem Bułakowskim. 

Ozzy miał wielkie poczucie humoru. Z Sharon stanowili świetną parę. Dziwiłem się na początku, w co on wchodzi, pozwalając w The Osbournes na obecność kamer w jego życiu, ale obejrzałem kilka razy i śmiałem się do rozpuku. Lubię angielskie poczucie humoru, a on był na wskroś angielski. Mimo tego rock'n'rolla miał jakiś system wartości, był cały czas z jedną kobietą, która dobrze się nim opiekowała - dodał lider zespołu T.Love.

Sam w wywiadzie jakimś powiedział, że nie odgryza w domu kotom głów. A na scenie był wszystkim - czarnoksiężnikiem, demonem, wulkanem energii. Niektórzy nawet jego głosu mogli się bać. Był dla mnie zdecydowanie najlepszym hard rockowym wokalistą na świecie. Wszystko było autentyczne - powiedział na koniec rozmowy. 

Opracowanie: Jan Trychta 

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.