Skrajnie różne oceny komentatorów włoskiej prasy, od zachwytu po surową krytykę, wywołał zaprezentowany na festiwalu w Wenecji film Jerzego Skolimowskiego „11 minut”. Bierze on udział w głównym konkursie o nagrodę Złotego Lwa.

Skrajnie różne oceny komentatorów włoskiej prasy, od zachwytu po surową krytykę, wywołał zaprezentowany na festiwalu w Wenecji film Jerzego Skolimowskiego „11 minut”. Bierze on udział w głównym konkursie o nagrodę Złotego Lwa.
Jerzy Skolimowski przed pięciu laty otrzymał w Wenecji dwie nagrody za „Essential Killing” /ANDREA MEROLA /PAP/EPA

Dziennik "La Repubblica" wymienił polskiego reżysera wśród najbardziej utalentowanych twórców kina starszego pokolenia i wyraził radość, że "film mistrza" pokazano na weneckim festiwalu. Autentyczne, tradycyjne kino - tak podsumowano "11 minut" na łamach rzymskiej gazety. "Piorunujący thriller" Skolimowskiego według recenzentki "brzmi w rytmie rap". Zauważyła ona, że tytuł filmu jest wyraźnym nawiązaniem do 11 września 2001 roku i ataku na bliźniacze wieże World Trade Center w Nowym Jorku. To moment, od którego nie ma odwrotu, bo świat zmienia się na zawsze w jednej chwili. Nieoczekiwanie, w sposób, którego nie potrafiliśmy sobie wyobrazić - oceniła autorka recenzji. W Nowym Jorku, w Warszawie, wszędzie - dodała. To film piorunujący, skonstruowany jak gra; pozornie niepotrzebny, strasznie poważny - podkreśliła "La Repubblica", która przyznała mu 4 na 6 punktów.

Według dziennika "Il Sole-24 Ore" bardzo interesujący, pełen napięcia thriller Skolimowskiego zasługuje na nagrodę. Recenzent położył nacisk na doskonały montaż, ale przede wszystkim na to, że opowieść ta zmusza do refleksji nad znaczeniem obrazu w dzisiejszym świecie. To lekcja kina, na swój sposób zarazem anarchiczna i surowa, z niezwykle mocnym finałem. Wielu obecnych w Wenecji, zwłaszcza w mediach społecznościowych, już głośno domaga się nagrody, która i tym razem byłaby jak najbardziej zasłużona - podkreślono na łamach wpływowej gazety. Przypomina ona, że polski reżyser przed pięciu laty otrzymał w Wenecji dwie nagrody za "Essential Killing". 

Tymczasem krytyk "Corriere della Sera" ocenił, że film polskiego reżysera powiększa "listę rozczarowań" tegorocznego festiwalu. W opinii Paolo Mereghettiego widzowi z trudem przychodzi zrozumienie sensu całości. "Przez 70 minut staramy się zrozumieć", dlaczego bohaterowie filmu zajmują ekran aż do chwili, gdy "najbardziej nieprawdopodobne i skomplikowane rozwiązanie wiąże ich wszystkich razem w finale, który nie mógłby być bardziej zawiły i mechaniczny" - napisał włoski krytyk.

Na zakończenie Mereghetti stawia pytanie, dlaczego film Skolimowskiego jest w tym samym konkursie, co fenomenalny - jego zdaniem - i przedstawiony na Lido także w środę dokument artystki Laurie Anderson dedykowany jej mężowi, legendarnemu wokaliście Lou Reedowi.
Od "Corriere della Sera" film Skolimowskiego otrzymał półtorej na cztery gwiazdki.

(mal)