Najnowszy film „Sum of all fears” oparty na powieści Toma Clancy’ego jeszcze nie wszedł na kinowe ekrany, a już wywołał sporo kontrowersji. To pierwszy, od czasu zamachów z 11. września, film, który tak bardzo nawiązuje do tematyki ataku terrorystycznego.

W filmie terroryści, którzy chcą wywołać trzecią wojnę światową, kradną broń nuklearną i detonują ją na stadionie sportowym w Baltimore. W filmie nie zabrakło scen masowej zagłady. Zdjęcia nakręcono jeszcze przed 11. września. Jednak po atakach terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie wytwórnia Paramount zdecydowała się powstrzymać jego emisję.

Jednak pieniądze, które wyłożono na produkcję obrazu były nie małe i Paramount chciałby je odzyskać, a więc film wkrótce pojawi się na ekranach kin. Reklamy nie tają, że tym razem nie udaje się zapobiec najgorszemu, tak więc, ci którzy pójdą do kina nie będą czuli się zaskoczeni.

To już czwarty film oparty na powieściowych losach agenta CIA Jacka Ryana. Tę wymyśloną przez Clancy’ego postać do tej pory grywał Harrison Ford, tym razem jednak odmówił i w rolę Ryana wcielił się Ben Affleck.

Tymczasem strona internetowa Drudge Report powołując się na anonimowego przedstawiciela Białego Domu twierdzi, że administracja George'a W. Busha jest z tego bardzo niezadowolona. Twórcy filmu twierdzą, że jego rolą będzie ostrzegać, co jednak wydaje się być ponurym żartem w chwili, gdy niemal codzienni FBI publikuje prawdziwe ostrzeżenia o możliwości zagrożenia.

16:15