Czy amerykańska armia jest już na skraju kryzysu, czy to tylko propaganda, a zdolności obronne kraju nie są zagrożone - to reakcja na opublikowane w Waszyngtonie dwa bardzo krytyczne raporty o kondycji sił zbrojnych.

Według grupy ekspertów, w tym byłego sekretarza obrony Williama Perry’ego i byłej sekretarz stanu Madeleine Albright, armia pogrąża się w bezprecedensowym kryzysie. Zbyt wielu żołnierzy służy za granicą głównie w Iraku i Afganistanie, zbyt mało jest chętnych do służby wojskowej. Ci natomiast, którzy noszą już mundury cierpią na dramatyczny spadek morale. W efekcie Ameryka traci zdolność odstraszani tych wszystkich, którzy chcieliby ją zaatakować.

Sekretarz obrony Donald Rumsfeld zarzuty oczywiście odpiera, zapewniając że armia jest w doskonałej kondycji i nigdy nie była tak dobrze wyposażona jak obecnie. Na tle zarzutów, te argumenty nie wypadają jednak dostatecznie przekonująco.