Przed laty opiekował się dziećmi swoich przyjaciół, kiedy pewnego dnia brutalnie zamordował całą trójkę. David McGreavy, nazywany "potworem z Worcester" wyjdzie na wolność warunkowo po 45 latach. Komisja uważa, że "bardzo się zmienił".

W 1973 roku 20-letni David McGreavy był lokatorem w domu Elsie i Clive’a Ralphów w Worcester. Zajmował się także ich dziećmi - 9-miesięczną Samanthą, 2-letnią Dawn i 4-letnim Paulem. Opiekował się nimi od dwóch lat.

Pewnego dnia mężczyzna śmiertelnie pobił 9-miesięczną dziewczynkę, udusił jej brata, a 2-latce podciął gardło. Ich ciała następne zmasakrował kilofem, a następnie nabił na żelazne kolce na ogrodzeniu przed domem.

McGreavy został zatrzymany. Przyznał, że zamordował dzieci, ponieważ jedno z nich nie przestawało płakać. W sądzie od razu się przyznał i został skazany. Przesłuchanie trwało zaledwie 8 minut.

Komisja ds. zwolnień teraz zamierza warunkowo zwolnić mężczyznę. Stwierdzili bowiem, że znacznie się zmienił - "jest opanowany, rozumie swoje problemy". Zaznaczono także, że "nauczył się być spokojnym w stresujących sytuacjach".

David McGreavy ma dziś 65 lat. Od czasu okropnej zbrodni minęło 45 lat, ale mieszkańcy nie zapomnieli. Matka zabitych dzieci, Elsie Urry w rozmowie z "The Sun" wspomina jak obiecano jej, że morderca nigdy nie wyjdzie na wolność. On nabił moje dzieci na kolce, zmasakrował je, umierały w agonii - opowiada.

Ian Brady czy Myra Hindley (słynni "mordercy z wrzosowisk", którzy w latach 60. zabili pięcioro dzieci) nigdy nie opuścili więzień przed śmiercią, dlaczego on miałby wychodzić na wolność? - pyta matka.