Odblokowano część terminalu nr 2 na międzynarodowym lotnisku w Monachium. Został on zamknięty na kilka godzin po alarmie bombowym wywołanym przez mężczyznę, który wymknął się podczas kontroli bezpieczeństwa, gdy podejrzewano, że w jego laptopie są ślady materiałów wybuchowych. Podejrzanego pasażera dotychczas nie odnaleziono.

Jedno z największych niemieckich lotnisk było częściowo zamknięte przez ponad trzy godziny. Zdaniem policji drastyczne środki bezpieczeństwa wprowadzono "z powodów czysto prewencyjnych". Opóźnionych lub odwołanych było około 100 lotów.

Mężczyzna, którego dotychczas nie zidentyfikowano, przedostał się do strefy chronionej lotniska około godz. 15.30 (...) kiedy strażnicy sprawdzający jego komputer dostrzegli, że uruchomił się alarm w urządzeniu wykrywającym materiały wybuchowe - poinformowała policja. Właściciel zdążył zabrać komputer, opuszczając stanowisko kontroli. Według rzecznika policji był to prawdopodobnie biznesmen, który zwyczajnie się śpieszył. Z jego zachowania nie wynikało, aby uciekał. Zdaniem rzecznika funkcjonariusze ustalili, że ostrzeżenie o materiale wybuchowym mogły wywołać całkowicie nieszkodliwe substancje chemiczne, zawarte na przykład w perfumach.

Do incydentu doszło w części terminalu, z którego pasażerowie odlatują do krajów strefy Schengen. Wszyscy pasażerowie i cały personel zostali sprawdzeni, zanim mogli opuścić terminal. Przed zakończeniem śledztwa nikt też nie mógł tam wejść.