W Kolumbii zastrzelono znanego dziennikarza radiowego. 50-letni Clodomiro Castilla zajmował się często skrajnie prawicową milicją paramilitarną i jej powiązaniami z biznesową elitą stanu Cordoba, który od dawna uznawany jest za twierdzę tych rebeliantów. Dziennikarz został zastrzelony na werandzie własnego domu w piątek wieczorem.

Przedstawiciel redakcji radia La Vos de Monteria poinformował, że pracujący dla niej Castilla otrzymywał groźby, w związku z którymi przyznano mu prywatną ochronę.

Jego śmierć ożywiła dyskusję o sytuacji dziennikarzy, którzy od dawna są częstym celem ataków w Kolumbii, gdzie handel kokainą stał się domeną prawicowej partyzantki, a lewicowi rebelianci słyną z porwań i wymuszeń okupów. Castilla jest drugim dziennikarzem, który zginął od początku tego roku. W ubiegłym roku - według informacji Kolumbijskiej Fundacji Wolności Prasy - zginęło dziewięciu reporterów.

Castilla zasłynął reportażami na temat Salvatore Mancuso, bossa lokalnej prawicowej partyzantki, który w 2008 roku został ujęty i przekazany wymiarowi sprawiedliwości w Waszyngtonie. Ciążą na nim zarzuty handlu narkotykami. Według właściciela i redaktora naczelnego La Vos de Monteria, Rafaela Gomeza, Castilla pisał również o powiązaniach Mancuso z wpływowymi grupami interesów w stanie Cordoba.

Gomez podkreśla, że Monteria, stolica departamentu Cordoba, jest "kolebką prawicowej partyzantki", a dziennikarze są tam nieustająco zastraszani. Agencja AP zauważa, że liczba ataków na dziennikarzy zmalała wprawdzie w ostatnich latach, ale wynika to ze znaczącej autocenzury, jaką narzucili sobie zagrożeni reporterzy.